poniedziałek, 11 listopada 2019

SENAT - "nasz" czy "ich"?



Od zarania III RP uważałem, że SENAT jest zbędnym organem władzy ustawodawczej. Po cóż dublować (za ciężkie miliony) kompetencje SEJMU? Lepiej część tych środków przeznaczyć na zatrudnienie wyższej klasy ekspertów i doradców, którzy byliby na usługach posłów. Praktyka uczy, że zatrważająca liczba projektów ustaw wychodzących z Parlamentu okazuje się bublami prawnymi.



     JAN HALLER - Król Aleksander Jagiellończyk w senacie. Statut Łaskiego


SENAT zwany jest historycznie izbą wyższą, a to dlatego, że w czasach I Rzeczpospolitej jego skład tworzyli biskupi katoliccy oraz, pochodzący z nominacji królewskiej, wyżsi urzędnicy państwowi. Współcześnie, trochę żartobliwie, nazywany izbą dumania. Ale najbliższe prawdy jest logo <Senat - travel>. Otóż izba wyższa ma wiele kompetencji, ale praktycznie ogranicza się do zatwierdzania ustaw uchwalonych przez Sejm. Rzadziej, bo kadencje są długie, akceptuje wybór prezesów i rzeczników organów rządowych i państwowych (jest ich raptem sześć) oraz raz do roku przyjmuje bądź odrzuca ich sprawozdanie. Jak widać stu wybrańców narodu nie przepracowuje się zbytnio. Tradycyjnie Senat sprawuje pieczę nad Polonią. I tę robotę senatorowie wręcz uwielbiają. Łączyli się z Polonusami w Omanie; Birmie; Mauretanii; Nowej Zelandii... Wtajemniczeni twierdzą, że nie odwiedzili tylko Antarktydy, ale gdy POPiS dalej będzie miał większość w Parlamencie to i ten kontynent zostanie zdobyty. Oczywiście wszystko na koszt podatnika.

Senat reaktywowano bezmyślnie w 1989 na zasadzie tępej kontry do tego co było, bądź czego nie było w PRL-u. Potem usankcjonowano jego istnienie w Konstytucji RP. I zaraz odezwały się głosy krytyki. Obietnice likwidacji tego zbędnego organu składali w przedwyborczych deklaracjach m.in. Leszek Miller i Donald Tusk. Oczywiście była to czysta hipokryzja. Przecież ci oszuści polityczni dobrze wiedzieli, że jest to idealne miejsce na "zainstalowanie" popleczników ze swoich "spółdzielni", a co za tym idzie ich matek, żon, kochanek i dzieci.

Tyle z historii - przejdźmy do współczesności.

Zdemolowane państwo - tak wygląda Polska po 14 latach rządów POPiS-u! Platforma dokonywała tego w białych rękawiczkach. PiS - mając większość w Parlamencie i dyspozycyjnego prezydenta - na rympał.
Nie mam zamiaru rozwijać tematu, ponieważ robiłem to już 100-razy.

W przeddzień inauguracyjnej sesji Senatu X kadencji rozkład sił jest następujący; -

48 senatorów PiS
43 .............. KOPO
  3 .............. PSL KP
  2 .............. SLD Lewica
  4 .............. Niezależnych

Idealny remis 48:48 jeżeli chodzi o elektów desygnowanych przez partie. Zatem "języczkiem u wagi" będą Niezależni: -

Lidia Staroń - renegatka z PO, obecnie zwolenniczka PiS-u.
Vadim Tyszkiewicz - .Nowoczesna - opozycja.
Stanisław Gawłowski - PO - opozycja(?).
Krzysztof Kwiatkowski - PO - opozycja(?).   

Opozycja ma przewagę najmniejszą z możliwych 51:49. Zakładam, że kłusownictwo polityczne PiS-owi się nie powiodło, frekwencja na inauguracyjnym posiedzeniu będzie 100%, w związku z czym uda się powołać opozycyjnego marszałka, chociaż głowy nie daję. 
Ale co dalej?

Każde głosowanie to będzie walka wymagająca żelaznej dyscypliny. Członkowie PiS wydają się bardziej subordynowani. Na Gawłowskim i Kwiatkowskim ciążą poważne zarzuty korupcyjne. Bardzo źle się z tym czuję, chociaż prawnie wszystko jest w porządku. Ale gdzie podziała się etyka poselska? Standardy rodem z autorytarnych republik bananowych. Będą oni bez przerwy naciskani (szantażowani). Z jednej strony przez emisariuszy z PiS, a z drugiej przez Ziobrową prokuraturę. Czy takie "grilowanie" na dłuższą metę wytrzymają? Raczej wątpię.

Przeglądając listę senatorów z KO widzę jeszcze kilka niepewnych nazwisk.

Najpierw jednak uwaga ogólna.
Menażeria wystawiona przez Schetynę na listach wyborczych do Parlamentu, wśród której (z lekkim przymrużeniem oka) więcej było renegatów z Lewicy i PiS-u niż platformerskich autochtonów, utwierdza mnie w przekonaniu, że dobór nazwisk miał służyć rozmyciu odpowiedzialności przewodniczącego, w obliczu spodziewanej porażki, a jednocześnie zdobyciu popleczników spośród ludzi z zewnątrz. (Podobnie wbrew logice, "od Sasa do Lasa", tworzył Koalicję Europejską). I to się teraz potwierdza. Proszę zwrócić uwagę, że członkowie PO - Mucha; Budka; Sikorski; Zdrojewski, prawie otwartym tekstem mówią o konieczności zdymisjonowania Schetyny, natomiast renegaci - Borowski; Miller; Piekarska oraz "chrupki" Lubnauer; Nowacka, bronią go jak niepodległości. 

I teraz wrócę do kruchej większości w Senacie. Grzechu w tej asekuracyjnej malignie zatracił zdolność strategicznego myślenia. Nie przewidział, że o przewadze w głosowaniach może decydować jeden głos. Wystawił Barbarę Borys-Damięcką, znakomitą reżyserkę i producentkę telewizyjną. Rzecz w tym, że ukończyła ona właśnie 82 lata, jest schorowana i ma kłopoty z chodzeniem. Wszedłem na stronę Senatu - zakładka <głosowanie na posiedzeniach>. W mijającej kadencji odbyło się 85 posiedzeń. Pani Barbara nie uczestniczyła w 37 w ogóle, a w 39 tylko częściowo. Przecież nie z lenistwa, tylko z uwagi na stan zdrowia. Co zaskakujące, bo nie umiem tego wytłumaczyć, nawet uczestnicząc w całej sesji bardzo często nie głosowała. I teraz co - Platforma będzie przywoziła ją do izby dumania karetką? Przecież to jest skrajnie nieodpowiedzialne, a przede wszystkim nieludzkie! 
W warszawskim okręgu nr. 43 - Barbara Borys-Damięcka uzyskała 157 tys. głosów; kandydat PiS Lech Jaworski 81 tys., a Monika Jaruzelska 58 tys. Gdyby nawet połowie wyborców pani Barbary przeszkadzało nazwisko "Jaruzelska", to by przecież gremialnie na Jaworskiego nie zagłosowali. Zatem Monika Jaruzelska spokojnie uzyskałaby mandat. 
A ileż to Schetyna nagardłował się o "pakcie senackim".

Każde głosowanie w Senacie będzie wymagało maksymalnej mobilizacji. To najlepszy test na dojrzałość i odpowiedzialność senatorów. Skończyły się czasy, gdy ludzie marszałka biegali po pokojach hotelowych i restauracji w poszukiwaniu quorum.

w warszawskim okręgu nr 43

Czytaj więcej na https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wybory-parlamentarne-2019-fakty/najnowsze/news-warszawa-w-wyborach-do-senatu-wszystkie-mandaty-dla-opozycji,nId,3277969#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox



sobota, 7 września 2019

MAŁGORZATA KIDAWA-BŁOŃSKA - surrealistyczna kandydatka na premiera



Gdyby w maju, po klęsce autorskiego tworu pt. Koalicja Europejska, Schetyna podał się do dymisji (co jest standardem w zachodnich demokracjach), może miałoby to jakiś sens. Niestety, trzy kolejne miesiące zostały zmarnowane na - hucznie zapowiadaną - budowę Koalicji Obywatelskiej. Czym się zakończy ta pierestrojka opozycji przewidziałem już podczas tworzenia poprzedniczki (KE).

Na początku września, kiedy to przewodniczący PO doznał iluminacji ("nie wiem, jak mogliśmy na to wcześniej nie wpaść"), Małgorzatę Kidawę-Błońską kojarzyło 20-25% wyborców. W ciągu pięciu tygodni nie da się przekonać i zapisać w głowach szerokiego elektoratu koncyliacyjnych przymiotów kandydatki, jeśli nawet ma ona znamienitych przodków i do tego bliźniaczy awatar z Sofią Loren!




Rzut oka na afisz. "Blisko ludzi"... hmm. Jeden miesiąc na 12 lat funkcjonowania Platformy Obywatelskiej na szczytach władzy, a później w opozycji. Proporcja nie powala!... Niektórzy (bo pamięć suwerena jest krótka) mają jeszcze w głowach kretyńską metaforę Tuska o "ciepłej wodzie w kranie" i wtórujący mu bezrefleksyjny niby-dowcip: - „jak ktoś ma wizję, to powinien iść do lekarza” - specjalisty od gaf i nietaktów Komorowskiego, wówczas występującego w roli prezydenta wszystkich (sic!) Polaków. Panowie uważali, że jak społeczeństwo ma dostęp do podstawowych zdobyczy cywilizacyjnych, które na Zachodzie były nowinkami 100 lat wcześniej, a dodatkowo wolność słowa i parę innych (oprócz spędzania poczęcin), to powinno dozgonnie hołubić władzę. Pracować pilnie na "śmieciówkach" bez ochrony - zdemolowanego przez lobby ustawodawcze - kodeksu pracy. Dzieci karmić zupą szczawiową i poić kompotem z mirabelek. Żyć ascetycznie - wszak nasza ojczyzna jest ciurkiem na dorobku. Głosować, jak przywódca plemienia rozkaże. Nie interesować się szemranym przepływem kapitału pomiędzy władzą, oligarchią i hierarchią kościelną. Bo to nie jest zajęcie dla motłochu. Pogarda dla szarego człowieka spoza sitwy sięgnęła zenitu.

Małgorzata Kidawa-Błońska oczywiście premierem nie zostanie z prostego powodu - PiS uzyska w wyborach samodzielną większość. Niestety... Ale gdyby jakimś dziwnym wygibasem losu przyszło obecnej opozycji tworzyć koalicję rządową pod wodzą pani Małgosi, to - po zakończeniu misji - dołączyłaby ona do pocztu swoich niesławnych poprzedniczek, albowiem nie posiada wystarczających kwalifikacji do sprawowania tego urzędu. 

Grzegorz Schetyna czuje nieuchronnie nadchodzącą śmierć polityczną. Na gwałt
szuka alibi, aby rozmyć odpowiedzialność. Właśnie znalazł "kozła ofiarnego".

wtorek, 3 września 2019

ILUZJA czy ILUMINACJA?


Zahipnotyzowana inteligencja polska pozostaje zanurzona w ektoplazmie ułudy. 
W adiabatycznych bańkach fanatyzm tężeje!

Wylękniony racjonalista czuje się w chimerycznym świecie zaklęć i miraży nieswojo.

Nie lepiej będzie dla Polski i jej obywateli zostawić POPiS fanatykom, a samemu poszukać trzeciej drogi? Cztery lata wstecz Mniejsze Zło zabraniało takich wycieczek z uwagi na widmo zmarnowanych głosów... ble, ble, ble. I co się okazało? Mniejsze... się zdegenerowało, a cztery lata życia diabli wzięli!


Konkurencja dla skompromitowanego duopolu istnieje. Postępowy wyznawca egalitaryzmu może głosować na "Razem" lub "Wiosnę". Janopopawlony konserwatysta na oczyszczone z narodowców resztki "Kukiz15". Sondaże pokazują, że tak LEWICA, jak i Koalicja Polska próg wyborczy przekroczą.
"Wyciągnięcie z kapelusza" Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie wpłynie na zwiększenie poparcia dla KO, ponieważ wiarygodność PO już dawno spadła poniżej przyzwoitej normy. Tolerowany horyzont kłamstw, szalbierstw, manipulacji został osiągnięty. Teraz nastąpi monotoniczny spadek poparcia dla partii kierowanej przez obecną, zdegenerowaną "konstelację" kadrową.





 Grzegorz Schetyna o tym, że PO przegra wybory do parlamentu krajowego, upewnił się zaraz po sromotnej porażce Koalicji Europejskiej w maju 2019. Zamiast podać się do dymisji, zgodnie z demokratycznymi standardami, zmarnował trzy kolejne miesiące na hucznie zapowiadaną budowę Koalicji Obywatelskiej. Czym się zakończy ta pierestrojka opozycji przestrzegałem zaraz po odlotowym pomyśle tworzenia anty-PiS-owskiego "pospolitego ruszenia". Ograniczyła się ona do nerwowych pląsów personalnych bez ogłaszania konkretów programowych. Każda następna decyzja była głupsza od poprzedniej. W konsekwencji powstała koalicja PO z... PO. Jak nie udało się wykiwać i wmanewrować w koalicję konkretnych ugrupowań to ofiarą padła ugodowa Kidawa-Błońska.  Teraz Grzechu szuka na gwałt alibi, aby po przegranych wyborach rozmyć odpowiedzialność. Próbuje usilnie walczyć "o życie" polityczne, ale już wiadomo, że to są przedśmiertne drgawki. Najdalej w styczniu 2020 straci przywództwo!

Głosuj na LEWICĘ! Nowoczesną, progresywną, świecką formację! 
POPiS OUT!!!

piątek, 2 sierpnia 2019

O STANDARDACH

OBRAZEK I

Opowiem z pamięci historię, która wydarzyła się kilkanaście, a może dwadzieścia kilka lat temu - czas pędzi... 

W Austrii był urzędnik państwowy w randze wiceministra. Miał on zięcia, a zięć brata-biznesmena. Biznesmen podpisał kontrakt z pewną agendą rządową na dostawę bodajże nośników pamięci i nie wywiązał się z umowy, defraudując ok. 100 tys. (nie pamiętam: jeszcze szylingów, czy już euro) budżetowych pieniędzy. Podaję kwotę, aby uzmysłowić czytelnikowi, że nie był to przekręt stulecia, nawet jeśli w grę wchodziło euro. 
Co zrobił wiceminister? Chociaż oszukana agenda nie leżała w obszarze jego mocy decyzyjnych, natychmiast po nagłośnieniu afery w mediach podał się do dymisji. 

Jestem wyczulony na uczciwość i przejrzystość osobistą osób wypełniających misje publiczne, ale myślę, że wiceminister wykazał się w tym przypadku ponadstandardową nadwrażliwością. Widocznie jednak uznał, że dymisja przetnie ewentualne spekulacje, które mogłyby zaszkodzić wizerunkowi ministerstwa.


 OBRAZEK II

Ta sama Austria.
wyborach parlamentarnych w 2017 zwyciężyła Austriacka Partia Ludowa (ÖVP). Formacja ta weszła w koalicję z narodowo-konserwatywną Wolnościową Partią Austrii (FPÖ). W wyniku rozmów doszło do porozumienia i powołano federalny rząd Republiki Austrii. Na jego czele stanął lider Austriackiej Partii Ludowej 33-letni Sebastian Kurz. Stanowisko wicekanclerza objął przewodniczący Wolnościowej Partii Austrii  Heinz-Christian Strache.

17 maja 2019 dziennik „Süddeutsche Zeitung” i tygodnik „Der Spiegel” opublikowały pochodzące z lipca 2017 nagrania ze spotkania lidera FPÖ m.in. z kobietą podającą się za krewną wpływowego rosyjskiego oligarchy. W jego trakcie Heinz-Christian Strache miał oferować jej pomoc w uzyskaniu państwowych kontraktów w zamian za wsparcie jego partii przez austriacki tabloid, w który kobieta miała zainwestować.  18 maja kanclerz Sebastian Kurz wykluczył możliwość dalszej współpracy z wicekanclerzem i zapowiedział jego odejście z rządu. Tego samego dnia Heinz-Christian Strache złożył dymisję ze stanowisk rządowych oraz z funkcji przewodniczącego Wolnościowej Partii Austrii. Jednocześnie kanclerz Sebastian Kurz  zwrócił się do prezydenta kraju Alexandra Van der Bellena o rozpisanie przedterminowych wyborów. Prezydent wyraził na to zgodę i zdecydował, że odbędą się one na początku września.


OBRAZEK III

 Polska - 14 czerwca 2014, po publikacji w tygodniku „Wprost” stenogramów z nielegalnie podsłuchanych rozmów polityków, światło dzienne ujrzała afera podsłuchowa. Pisałem o tym na bieżąco w tekstach z 15 i 19 czerwca 2014: -

https://januszdomagala.blogspot.com/2018/03/donald-tusk-end.html

https://januszdomagala.blogspot.com/2018/03/donald-tusk-end-cd.html


Przypomnę pokrótce chronologię wydarzeń.

14 czerwca to była sobota. Na stronie internetowej „Wprost” zostały ujawnione fragmenty rozmów Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką oraz Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem. Abstrahując od treści, nagrania pokazują gigantyczną ignorancję polityków i służb specjalnych podległych premierowi.

W mediach i internecie zawrzało. Nastąpiła konsternacja nawet wśród gorących zwolenników PO i odezwały się pierwsze głosy o konieczności dokonania dymisji w celu ratowania wizerunku partii rządzącej. Premier Donald Tusk był niedostępny - zadekował się w Sopocie. Złapany przez dziennikarzy Sienkiewicz stwierdził łamiącym się głosem: - "jestem trupem politycznym". Po kilku godzinach z URM wyszedł komunikat, że konferencja prasowa z udziałem premiera odbędzie się w poniedziałek 16 czerwca.

Briefing Donalda Tuska zaskoczył mnie arogancją, ignorancją i brakiem zdolności przewidywania wydarzeń, które w związku z tym mogą nastąpić w przyszłości.
Wystąpienie trwało kilkanaście minut. Po kilku ubolewających frazach i krótkiej ocenie treści rozmów w kontekście ewentualnego złamania prawa, premier przeszedł do ataku na organizatorów nielegalnych podsłuchów. Na koniec stwierdził, że nikogo nie zdymisjonuje, ponieważ byłoby to działanie pod dyktando przestępców, którzy chcą zdestabilizować polskie państwo.

Za tydzień "Wprost" serwuje następną porcję podsłuchów. Tym razem bajdurzą POPiS-owski minister (u "pisiorów" w MON; u "platfusów" w MSZ) Radek Sikorski z wicepremierem Jackiem Rostowskim. Sikorski wygłasza frazę: -

"Polsko-amerykański sojusz to jest nic niewarty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza fałszywe poczucie bezpieczeństwa. (...) Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy. Kompletni frajerzy."

Święta prawda! Od początku transformacji ustrojowej mam dokładnie takie samo zdanie. Tyle, że leży ono na antypodach oficjalnej polityki zagranicznej wszystkich rządów po 1989. Ergo - społeczeństwo polskie świadomie i z premedytacją było i jest oszukiwane przez władzę... I co? - I nic! 


     Standard charakteryzujący polskiego polityka - ostentacyjna pobożność!
                                         Rys. Tomasz Wiater



OBRAZEK IV

Marszałek Sejmu RP Marek Kuchciński, latał z rodziną rządowym samolotem do miejsca zamieszkania i z powrotem. Przewoził ślubną z progeniturą "za frico" 6 razy; 23 razy... albo jeszcze więcej. Nie wiadomo, bo Kancelaria Sejmu podległa marszałkowi najpierw szła w zaparte, a teraz utrudnia dostęp do dokumentów. Kłamie i mataczy. Pomimo tego, że afera "Kuchciński travel" wałkowana jest w mediach już ponad tydzień, partia stoi murem za swoim - pożal się Boże - dygnitarzem. "Członek" wpłacił jakieś nędzne pieniądze na cele charytatywne w ramach zadośćuczynienia, więc PiSowcy i ich media  starają się stworzyć wrażenie, że sprawa została załatwiona. Uważam jednak, że Kaczyński w najbliższym czasie zmusi Kuchcińskiego do dymisji. Afera jest poważna, a wybory za dwa miesiące. 

Czy jeśli dojdzie do ustąpienia, bądź odwołania marszałka będzie to oznaczać zmianę standardów w polskiej polityce? Absolutnie nie! Prezes wykaże co najwyżej lepszy od Tuska instynkt samozachowawczy. Poświęci swego druha na ołtarzu wizerunku partii. Suweren to "kupi" i PiS będzie nadał o dwie długości przed Platformą.







sobota, 20 kwietnia 2019

STRAJK NAUCZYCIELI

 Strajk nauczycieli niestety dogorywa. Traci poparcie społeczne. Koalicja Europejska, która jeszcze dwa tygodnie temu piała z zachwytu, bo szykowała się awantura z PiS-em, teraz wycofuje się rakiem. Dyrektorzy szkół bez większych perturbacji zdołali przeprowadzić egzaminy końcowe w gimnazjach i podstawówkach. Osłabiło to zdolność negocjacyjną strajkujących. Zatem koryciarze z KE wydumali, że trzeba przyjąć pozycję rozkroczną, czyli być za - a nawet przeciw. W Wielki Piątek Schetyna powiedział był: -

Jesteśmy tutaj, by zaapelować o zakończenie protestu. Nie może być tak, że ten słuszny protest nauczycieli będzie trwał przez święta.



          Fot. Sławomir Kamiński


Z szerszego kontekstu wynika, że słowa te kierował do rządu. Ale co z tego dwuzdaniowego, niespójnego newsa pozostanie w głowie szarego zjadacza chleba?
Rząd nie prowadzi protestu, a więc nie może go zakończyć. Zatem apel dotyczy nauczycieli. Zupełnie niezrozumiałe jest stwierdzenie, że strajk nie może trwać w czasie świąt. Przecież nie jest okupacyjny, a więc w grę nie wchodzą względy humanitarne. No, może aspekt religijny, jakże ważny dla bigoteryjnego mainstreamu! Bo tu bozia umiera na krzyżu dla naszego zbawienia, żeby za chwilę cudownie zmartwychwstać, a bakałarze - zamiast oddawać się tygodniowej huśtawce nastrojów w kościołach - rozrabiają. Nie uchodzi, nie uchodzi... Co prawda protest jest "słuszny", ale najlepiej na czas matur go zawiesić. Potem, w wakacje,  można go będzie spokojnie kontynuować.

Nauczyciele zostali na placu boju osamotnieni. Piękny rzeczownik pospolity "solidarność" pełen ogólnoludzkich treści i pozytywnych skojarzeń - przez działalność przyssanych do stołków  degeneratów po pierwszej "Solidarności" (1980-81) - uległ w Polsce kompletnej dewaluacji. Pół roku temu strajkowali policjanci. Wywalczyli co chcieli, bo wybrali dobry moment. Co by się stało, gdyby w ramach solidarności z nauczycielami ogłosili np. strajk włoski. Podobnie pracownicy służby zdrowia, służb socjalnych i wymiaru sprawiedliwości, również niedawno protestujący z marnym skutkiem.  A rolnicy, będący w sporze z ministrem (bo obiecanki Kaczyńskiego względem dofinansowania "od ogona" to melodia przyszłości), nie mogliby w tym czasie wykiprować  po parę ton płodów rolnych pod Kuratoriami Oświaty w większych miastach?

ZNP; FZZ i niezrzeszonym  nauczycielom uczestniczącym w proteście potrzebna jest teraz na gwałt szeroka koalicja, ale z innymi środowiskami pracowniczymi. Akurat tej wiosny jest ku temu doskonała okazja, bo w wielu branżach niezadowolenie zbliża się do masy krytycznej. Na konstruktywne poparcie polityków KE nie liczcie. Wystarczy spojrzeć na te zatroskane gęby. Nie dajcie się nabrać. To są tylko maski skrywające fałsz. Z pobudek czysto  partykularnych sprzedadzą was, bez mrugnięcia powieką, za mniej niż 30 srebrników. Teraz obiecują wszystko wszystkim, byleby się dorwać z powrotem do żłobu. A przez minione trzy lata lamentowali, że budżet nie wytrzyma 500+. Taka jest wiarygodność PO i jej chwilowych akolitów.

Ostatnią uwagę kieruję do przywódców strajku. Nie gódźcie się na dopuszczenie do rozmów z rządem przedstawicieli Kościoła kat. w roli mediatorów (takie odlotowe pomysły zgłasza prawica). Ta zbrodnicza organizacja o strukturze mafijnej, nie ma moralnego prawa do pełnienia roli instytucji zaufania publicznego. Pracując na co dzień z duchownymi katechetami najlepiej znacie ich przywary - od arogancji i buty począwszy na pedofilii kończąc. Od początku protestów hierarchowie, a w ślad za nimi szeregowi księża, obrażają was. Padło określenie "swołocz". Dla mnie swołoczą są członkowie Konferencji Episkopatu Polski, w skład której wchodzą alkoholicy; narkomani; dewianci seksualni; złodzieje; malwersanci i tajni współpracownicy służb specjalnych - co udokumentował ksiądz Isakowicz-Zalewski. Nie wyobrażam sobie, aby porządny człowiek usiadł do stołu obrad z takimi degeneratami.

 #WspieramStrajkNauczycieli

poniedziałek, 11 lutego 2019

MEDIALNE MANIPULACJE

 Kilka dni temu na Fejsbuku postawiłem tezę:






Nie spodobało się to stwierdzenie fanatykom platformianego skrzydła POPiS-u, bo oni mają w zakresie obowiązków oglądanie agitki sączonej z przekaziorów TVN-u, albowiem wyłącznie ta telewizja jest krynicą prawdy, całej prawdy i tylko prawdy. Natenczas funkcja samodzielnego myślenia u tego specyficznego odbiorcy jest zablokowana. Nikt nie lubi być "nabijany w butelkę", więc lepiej święcie wierzyć, odrzucając wątpliwości. 
Oczywiście wszyscy pozostali wyborcy w Polsce już dawno odkryli, że TVP jest tubą propagandową PiS-u, a TVN - PO.

Ponieważ interlokutorzy żądają dowodów - temat rozwinę.

W niedzielę 3 lutego 2019, po konwencji założycielskiej partii WIOSNA, w studio Faktów gościł Robert Biedroń. Wywiad przeprowadzała Diana Rudnik - młoda, ładna i co najważniejsze dobrze przygotowana dziennikarka. Boleję tylko, że od początku pracy na wizji prezentuje nieznośną manierę "kalkowania" Justyny Pochanke. Zawiesza głos, przygryza wargi, przewraca ślepiami... Ja rozumiem, że młody adept jakiejś profesji ma swojego mistrza, na którym się wzoruje. To jest nawet pozytywne zjawisko. Ale bez przesady. Warto jednak od początku kariery podjąć wysiłek budowy własnego wizerunku... To tylko drobna uwaga odbiegająca od tematu. Powracając do meritum - Biedroń tuż po konwencji był w euforii, emanował pozytywną energią. Zatem rozmowa przebiegała w koncyliacyjnym klimacie, chociaż nie brakowało konkretnych pytań.  

Od poniedziałku 4 lutego dyżurną "odpytywaczką" w Faktach po Faktach była Katarzyna Kolenda-Zaleska. Żurnalistka doświadczona. Z niejednego pieca chleb jadła i, jak sądzę, niejeden telefon z cyklu "wicie, rozumicie" załatwiła. Tym razem mocodawcy powierzyli jej misję obrzydzania Biedronia, który postrzegany jest jako potencjalny zaborca głosów Koalicji Europejskiej. Nachalnie lansuje przekaz platformianej wierchuszki, jakoby tylko pospolite ruszenie wszystkich partii opozycyjnych było jedynym remedium na dominację PiS-u w Parlamencie. Osobiście uważam, że to jest błędna teoria, o czym Schetyna dowie się po wyborach. Elektorat ma swoich konkretnych kandydatów i chce tylko na nich głosować. Jeżeli na jednej liście dostanie mix chadeków z lewicowcami - stwierdzi, że to jest jedno wielkie oszustwo i zostanie w domu. Szef "Wiosny" zdecydowanie odmawia, gdyż chce sprawdzić "moc" swojego elektoratu, dlatego jest obiektem niewybrednych ataków dyspozycyjnych dziennikarzy będących na usługach PO. Wbrew misji i etyce zawodowej podają oni czytelnikom i słuchaczom "papkę" propagandową zamiast rzetelnych informacji.

Klinicznym przykładem kabotyństwa dziennikarskiego jest rzeczona Katarzyna Kolenda-Zaleska. W poniedziałkowych Faktach po Faktach zbeształa Biedronia, że nie chce przystąpić do koalicji. Wcześniej Frasyniuka, bo apelował aby Biedroniowi dać spokój. We wtorek "do pionu" ustawiła prof. Gdulę - doradcę i członka "Wiosny". W następnych dniach dostało się za to samo Kosiniak-Kamyszowi. Można odnieść wrażenie, że to nie Schetyna buduje kolejne koalicje anty-PiS-owskie, tylko pani Kasia właśnie.


W rozmowie z Izabelą Leszczyną i Pauliną Piechną-Więckiewicz KK-Z rzekła:

- Ważna jest wiarygodność polityka. Pan Biedroń mówi, że Polska jest kobietą, że jest najważniejsza i sprawa aborcji jest bardzo istotna. Pan Biedroń spędzał wakacje w Nikaragui gdzie jest najbardziej bezwzględne prawo aborcyjne na świecie kwestionowane m.in. przez Amnesy-Internationale.

To co, polityk nie może jako turysta zwiedzić obcego kraju, bo tam obowiązuje ustawa, z którą się nie zgadza? Przecież to jest jakaś aberracja intelektualna! A wizyt w Watykanie niegdysiejsza sprawozdawczyni z Wojtyłowych nalotów również zakaże? Przecież tam jest największa koncentracja oszustów, złodziei, zboczeńców na tej planecie!

W studiu TVN24 gościła również Agnieszka Holland, z racji sukcesów artystycznych bywała w światowych telewizjach. Poniżej przytaczam fragment rozmowy.

A. Holland pyta: 
- Co to jest dziennikarstwo? Jaki jest obowiązek dziennikarza? Jaka jest etyka dziennikarza? Czy dziennikarz ma służyć większej sprawie politycznej? Czy podawać tak informację, żeby nie zaszkodzić komuś, kogo reprezentuje?

KK-Z: 
- Mnie się wydaje, że dziennikarz ma dawać świadectwo... jest świadkiem i ma opowiedzieć.

AH:
- Tak, dziennikarz ma opowiedzieć fakty i mówić prawdę. Tego jest coraz mniej. Mamy dziennikarstwo tożsamościowe i ono jest "klikalne".

K-Z: 
 - Debata publiczna spsiała. Politycy nie rozmawiają ze sobą. Rozmawiają "przekazami dnia".

AH:
- Nie zapraszajcie ich. Nie musicie. W żadnych mediach na świecie nie jest tak, że bez przerwy siedzą politycy.



Katarzyna Kolenda-Zaleska, po wywiadzie z Krzysztofem Rutkowskim, w lutym 2012 została napomniana przez Radę Etyki Mediów:  

Zdaniem REM, (...) nadmiar emocji, którym dziennikarka dała upust ponad akceptowalną przez tych telewidzów miarę i standardy profesjonalizmu w dziennikarstwie, pozbawił program obiektywizmu, szczególnie w stosunku do jednego z zaproszonych gości. Jest to sprzeczne z pierwszą zasadą Karty Etycznej Mediów, która nakazuje dziennikarzowi przedstawianie rzeczywistości niezależnie od swoich poglądów i umożliwienie rzetelnej prezentacji różnych punktów widzenia.


Obecnie nie mamy w Polsce wolnych mediów głównego nurtu. Mainstreamowe publikatory - tak publiczne jak i komercyjne - zatrudniają sługusów partyjnych, kościelnych, korporacyjnych. To są nędzne prostytutki żurnalistyki, walczące tylko o wierszówki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W lipcu 2018 powstała Fundacja Obywatelska powołana przez niezależnego dziennikarza Jakuba Wątłego. Sztandarowym projektem organizacji jest powołanie Medium Obywatelskiego. Na dobry początek będzie to internetowe Radio z Wizją bez udziału polityków. Tylko eksperci, słuchacze i inni goście, moderowani przez nieskażonych serwilizmem żurnalistów. Fundacja Obywatelska jest finansowana w całości ze środków prywatnych. Dlatego jeśli chcesz otrzymywać rzetelną opowieść o otaczającej nas rzeczywistości, zamiast wszechobecnej w mediach, propagandowej sieczki - wesprzyj fundację choćby symboliczną kwotą (np. 10 zł miesięcznie).


Dane do przelewu:
nr konta: 35 1090 1014 0000 0001 3707 8151

Fundacja Obywatelska
ul Aleja Solidarności 68/121
00-240 Warszawa
tytuł : "darowizna na działalność statutową"


niedziela, 27 stycznia 2019

Kropla w morzu ZAGŁADY

ADAM ZAGAJEWSKI


Rozmowa z Fryderykiem Nietzschem

Wielce Szanowny Panie Fryderyku;
zdaje się, że widzę pana, tak,
na tarasie sanatorium, o świcie,
kiedy opada mgła i śpiew rozsadza
gardła ptaków.

Niewysoki, o głowie sklepionej jak pocisk,
pisze pan nowa książkę
i dziwna energia płynie wokół pana:

zdaje się, że widzę pańskie myśli tańczące
jak wielkie wojska..

Pan wie, że umarła ciemnowłosa Anna Frank*
i jej koledzy i koleżanki,
rówieśnicy, i koleżanki jej kolegów
i jej kuzyni.

Chcę pana spytać, czym są słowa i czym jest
jasność, dlaczego słowa płoną
nawet po stu latach, chociaż ziemia
jest taka ciężka.

To oczywiste, że nie ma związku między olśnieniem
i ciemnym bólem, okrucieństwem.
Istnieją przynajmniej dwa królestwa,
jeśli nie więcej.

Jeżeli jednak nie ma Boga i żadna siła
nie spaja różnych elementów,
to czym są słowa i skąd się bierze ich wewnętrzne światło?

I skąd przychodzi radość? Dokąd idzie nicość?
Gdzie mieszka przebaczenie?
Dlaczego małe sny znikają nad ranem
a wielkie rosną?
Jak cię będą oceniać ?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* 4 sierpnia 1944 roku, po donosie holenderskiego konfidenta, gestapo aresztowało Annę Frank i jej rodzinę.








Annelies Marie "Anne" Frank (ur. 12 czerwca 1929 we Frankfurcie nad Menem, zm. w marcu 1945 w Bergen-Belsen) – żydowska dziewczyna, autorka dziennika, zmarła w obozie koncentracyjnym po ponaddwuletnim ukrywaniu się w Amsterdamie. Pamiętnik Anne, przechowany przez Holenderkę Miep Gies, jedną z osób zaangażowanych w pomoc rodzinie Franków, został opublikowany po raz pierwszy przez Otto Franka (ojca) w 1947.


Poglądy Fryderyka Nietzschego ewoluowały. W latach młodzieńczych był zafascynowany filozofią Schopenhauera. Schopenhauerowska analiza moralności odcisnęła piętno na jego całym dziele. Nawet później, gdy zajął się "na poważnie" filozofią (wcześniej był filologiem klasycznym) i odrzucił nauki swego mistrza jako błędne. Podobnie było ze znajomością z Ryszardem Wagnerem. Początkowa fascynacja jego muzyką zaowocowała przyjaźnią. Z czasem - gdy poznał małostkowy charakter kompozytora i jego sympatie do nacjonalizmu i antysemityzmu - zerwał znajomość. Po utworzeniu w 1871 r. Rzeszy Niemieckiej  przez Ottona von Bismarcka, Nietzsche przeciwstawiał się powszechnemu przekonaniu Niemców o "wyższości" ich kultury nad innymi.

To niesprawiedliwe, że do Fryderyka Nietzschego przylgnęło miano ideologa nazizmu. Ostatnie dzieło "Wola mocy", zostało zredagowane i wydane przez  Elżbietę Förster-Nietzsche (siostrę) już po śmierci filozofa. Podstawę stanowiły luźne notatki, które sporządzał on w ostatnich latach życia. W tym miejscu trzeba wspomnieć, że Nietzsche od wielu lat zmagał się z wielodniowymi atakami migreny. Choroba postępowała w czasie. Pod koniec życia przybrała symptomy obłędu. Elżbieta F-N. była apologetką faszyzmu (Hitler osobiście uczestniczył w jej pogrzebie). Trudno w tej chwili rozstrzygnąć jakie tezy zawierałaby "Wola mocy", gdyby wyszła spod pióra Fryderyka. Specjaliści są zgodni, że odbiega formą i treścią od pozostałych dzieł. Jest więc przez redaktorów zniekształcona.

Adam Zagajewski doskonale rozumie filozofię Nietzschego. W końcu jest absolwentem, a później asystentem na wydziale filozofii UJ. Poeta w wierszu stara się dociec na ile pojęcia "nadczłowieka" i "moralności panów" wynikają z obiektywnych przemyśleń filozofa, a na ile z jego chorej wyobraźni. A może zostały włożone w "Wolę mocy" przez osoby trzecie (czytaj: - ideologów nazizmu). Bo, że o ostatnie dzieło chodzi, to nie ulega wątpliwości: - "...widzę pana, tak, na tarasie sanatorium..." ( w ostatnich latach życia przebywał w szpitalu psychiatrycznym lub w weimarskim domu); "...pisze pan nową książkę i dziwna energia płynie wokół pana..." (niezrozumiałe, antyludzkie doktryny); "...zdaje się, że widzę pańskie myśli tańczące..." (obłęd?). W tym kontekście informacja o śmierci Anny Frank, jej bliskich, czyli o Holokauście jest całkiem racjonalna. Ma uzmysłowić interlokutorowi do czego prowadzi totalitaryzm. Wiersz kończy zwrotka pytań całkiem nieretorycznych. I to ostatnie, najważniejsze dla każdego człowieka pytanie: - "Jak cię będą oceniać?"