Artykuł opublikowany 3.06.2013
W 1246 r. biskup Robert ustanowił święto dla diecezji Liege, które z czasem zyskało nazwę Bożego
Ciała (inaczej - Święto Ciała i Krwi Pańskiej). Bezpośrednim
"natchnieniem" dla purpurata stało się widzenie błogosławionej
(później) Julianny z Cornillon. W 1263 miał miejsce cud eucharystyczny w Orvieto, gdy hostia w rękach wątpiącego w transsubstancjację księdza zaczęła krwawić.
Całkiem niedawno - 12 października 2008 r. - nieoczekiwanie nadeszło potwierdzenie z Polski. Otóż w Kościele św. Antoniego w Sokółce, na
"upadłym" komunikancie pojawiła się krew. Kuria biskupia zleciła
badanie próbek Eucharystii Uniwersytetowi Medycznemu w Białymstoku.
Personalnie analizę wykonali: - prof. Stanisław Sulkowski i prof. Maria Sobaniec-Łotowska. Orzekli jednomyślnie, że „przysłany
do oceny materiał (...) wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, a
przynajmniej, ze wszystkich tkanek żywych organizmów najbardziej ją
przypomina”. Tak więc średniowieczne omamy nawiedzonej (obłąkanej?) baby, uzyskały potwierdzenie współczesnych badaczy z państwowej uczelni. Przysparza to "wielkiego" splendoru nauce polskiej. Gwoli ścisłości informuję, że inni eksperci nie pozostawili suchej nitki na "odkryciu" tandemu bakałarzy z UMB. Zarzucono im brak profesjonalizmu podczas analizy próbek. Nie wykonane zostały badania genetyczno-molekularne oraz nie ustalono, do przedstawiciela jakiego gatunku miałaby należeć tkanka. Ponadto zwrócono uwagę na emocjonalne traktowanie religii przez prof. Marię Sobaniec-Łotowską*, co moim zdaniem dyskwalifikuje ją jako niezależnego (obiektywnego) naukowca. 29 października 2009 r. w Super Expressie ukazał się artykuł, w którym autorzy donoszą: -
„Jak potwierdzają nam najlepsi w Polsce specjaliści z dziedziny
biologii i medycyny, zabarwienie hostii na czerwono to efekt działania
bakterii zwanych pałeczką krwawą, a nie żadna przemiana w ciało
Chrystusa.”
Kardynał Stanisław Dziwisz prowadzi procesję Bożego Ciała w Krakowie
Czym jest owa transsubstancjacja? Oznacza
przeistoczenie, przemienienie opłatka oraz wina mszalnego - przez
mistrza ceremonii - w realne ciało i krew Jezusa Chrystusa. Sobór
Trydencki (1545-1563) ustanowił: -
KANON I: Jeżeli
ktokolwiek zaprzeczy, że ciało i krew razem z duszą i Bóstwem naszego
Pana Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus są prawdziwe, rzeczywiste
i cieleśnie obecne w sakramencie Przenajświętszej Eucharystii i jeżeli
twierdzi, że jest On tam tylko w sposób symboliczny — to niech będzie
przeklęty!(...)
KANON IV: Jeżeli
ktokolwiek będzie twierdził, że Chrystus — jednorodzony Syn Boga nie
powinien być czczony w świętym sakramencie Eucharystii i publicznie
uwielbiony (w Latrii), i że nie należy Mu oddawać czci w zewnętrznych,
uroczystych procesjach zgodnie z chwalebnymi i powszechnymi obrzędami
i zwyczajami Kościoła Świętego, i że uwielbiający Go są bałwochwalcami —
niech będzie przeklęty!
O jam przeklęty
i przeklęte moje ekskrementy, albowiem odkąd zacząłem samodzielnie
myśleć, to - pod żadną karą ani nagrodą - nie jestem w stanie w te
brednie uwierzyć!
Dogmat o Eucharystii był jedną z przyczyn reformacji w chrześcijaństwie. Obok doktryny o Trójcy Przenajświętszej, jest to najsłabszy element teologii katolickiej. Wolter pisał: -Luter
zatrzymywał jedną część tajemnicy, a odrzucał drugą. Uznał, że ciało
Jezusa Chrystusa jest w poświęconych postaciach, lecz jest tam jak ogień
w rozpalonym żelazie; żelazo i ogień istnieją razem obok siebie. To
też, podczas, gdy ci, których nazywano papistami, jadali Boga bez
chleba, Luteranie jadali chleb i Boga; wkrótce potem przyszli
Kalwiniści, którzy jadali chleb, a nie jadali wcale Boga.
Boski miszmasz nieprawdaż? Dla racjonalisty beczka śmiechu!!!
Prawowierny
katolik musi te dziwy przyjmować za prawdę objawioną, pod groźbą mąk
piekielnych. Administracja Kościoła kat. głosi, że w Polsce jest 90+%
katolików. Ja twierdzę, iż znakomita większość z tego grona (w tym
wszyscy hierarchowie) nie wierzy w dogmaty, traktując treści w nich
zawarte z przymrużeniem oka. Podobnie rzecz się ma z przestrzeganiem
Dekalogu. Wiara Polaków jest płytka i wybiórcza. Tzw. "lud boży" skażony
jest syndromem "owczego pędu" - wierzę, bo sąsiad wierzy. Poczciwy
Kowalski udaje wierzącego, bo co by było, gdyby tak (nie daj Boże) Bóg
jednak istniał (co po prawdzie w głowie się nie mieści). Ale wówczas ten
łachmyta i pijak Nowak (też udający), byłby pierwszy przy stole
pańskim. Do tego prawdziwy Polak-nibykatolik nie może dopuścić. Dochodzą
jeszcze relacje służbowe. Obnoszę
się ze swoim szemranym katolicyzmem, bo szef powiesił sobie nad
biurkiem Czarną Madonnę, albowiem prezesostwo z progeniturą i radą
nadzorczą - prorodzinnie - zaliczają pielgrzymki na Jasną Górę. Tam
można przecież spotkać dyrektora departamentu a nawet ministra, posła,
senatora, Rycha, Zbycha, Zdzicha... do kielicha (niekoniecznie
napełnionego krwią Chrystusa) i załatwić - za małe co nieco - zleconko
bez procedury przetargowej. A czemuż to, czemuż establishment markuje
religijność? A temuż, że przypadkowy elektorat wybiera go na swój obraz i
podobieństwo. Klasyczny
przykład dodatniego sprzężenia zwrotnego. Stąd miliony wiernych w
statystykach kościelnych. Toniemy w morzu hipokryzji, serwilizmu i
bigoterii. Polacy to ludek niewierzący, acz ochotnie praktykujący!
Nad
wszystkim czuwają funkcjonariusze Kościoła kat., nie siląc się nawet na
zachowanie pozorów konstytucyjnego rozdziału od państwa. Oczywiście
sami są w 100% niewierzący, gdyż to oni przez stulecia konstruowali tę
mistyfikację. Ku chwale bożej i obfitości skarbca watykańskiego, a także
własnej sakiewki. To przecież Pan Jezus nakarmił pięciotysięczny tłum
zgromadzonych pięcioma bochenkami chleba i dwoma rybami, i jeszcze
zebrano tuzin koszy ułomków. Kościół nie zajmuje się prawem zachowania
masy ani zbędną księgowością, bo to są szatańskie praktyki.
Oto sens istnienia wszelkich religii.
Zdaję
sobie sprawę z tego, że powyższy tekst może wydawać się obrazoburczy.
Tym razem jednak nie do mnie proszę wnosić pretensje, bo nie ja to
wymyśliłem. Staję w obronie rozumu. W obronie tych tysięcy ludzi, którzy
na przestrzeni wieków żmudnie, krok po kroku odkrywali i odkrywają
prawdę obiektywną. Nie bacząc na stosy Inkwizycji, klątwy, ekskomuniki,
tworzą współczesną naukę wbrew wszelkiej maści szamanom, w których
interesie leży utrzymywanie ogółu społeczeństw w ciemnocie. Tak więc
zamiast składać doniesienie do prokuratury o obrazie uczuć religijnych,
proszę pisać zażalenia do doktorów Kościoła kat., czyli "na Berdyczów".
A
najlepiej, pokazać swojemu proboszczowi czerwoną kartkę i wpisać się na
Internetową Listę Ateistów i Agnostyków im. Kazimierza Łyszczyńskiego.
*prof.
Maria Sobaniec-Łotowska stwierdziła, że nie wypełniła wymaganych
dokumentów, gdyż nie znała numeru pesel ani adresu Boga (sic!).
Doskonałe!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem, że znana mi bardzo dobrze od lat Internetowa Listę Ateistów i Agnostyków nosi nazwę Kazimierza Łyszczyńskiego podobno od 2007 roku. Zresztą informacja o tym pochodzi z 2012 roku. Jestem na tej liście na stronie drugiej, ale przed chwilą sprawdziłem i coś niedobrego stało się z tą listą.
OdpowiedzUsuńhttp://lista.racjonalista.pl/
To już wiemy co to jest transsubstancjacja. Nikt tego nie zrozumie, ale w przeciwieństwie do katolików ja nie muszę w to wierzyć :)
OdpowiedzUsuń