Artykuł opublikowany 8.12.2013
Nelson
Mandela po ukończeniu studiów prawniczych, w 1942 roku wstąpił do
Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). W 1950 roku został jego
przywódcą. Początkowo był zwolennikiem nieużywania przemocy. Zmienił
zdanie po masakrze w czasie protestu w Sharpelleville
w marcu 1960 roku i delegalizacji ANC. Rok później został przywódcą
zbrojnego skrzydła ANC, które przeprowadzało akcje wyłącznie sabotażowe,
wykluczając ataki na ludzi. Został aresztowany 5 sierpnia 1962 roku.
Wolność odzyskał 11 lutego 1990 roku pod wpływem kampanii ANC i nacisków
międzynarodowych. Łącznie w więzieniach spędził 27 lat.
Nelson Mandela
Porównywanie
walki przeciwko segregacji rasowej i dyskryminacji czarnej ludności
afrykańskiej, z dążeniem narodów Europy Środkowej do odzyskania
suwerenności poprzez wyrwanie się z bloku radzieckiego, jest nie na
miejscu. Obserwuję jednak jak część "etosowców" chełpi się swoją
martyrologią w "wojnie Jaruzelskiej" i zasługami w czasie
transformacji. Na tym nie koniec. Bezczelnie żądają od państwa profitów w
formie lepszych stanowisk, a nawet odszkodowań pieniężnych za
kilkumiesięczne przebywanie w internacie.
Wśród Solidaruchów nie ma
człowieka formatu Mandeli. W 1989 nastąpiła wymiana establishmentu
pezetpeerowskiego na solidarnościowy. Jak się później okazało
transformacja nie przyniosła ludziom pracy żadnych namacalnych korzyści.
Oczywiście w sferze nadbudowy
nastąpiły pozytywne zmiany jak choćby zniesienie cenzury, pluralizm
światopoglądowy. Ale zachłyśnięcie się wolnością gospodarczą,
niekontrolowana decentralizacja, nieprzygotowane prywatyzacje
doprowadziły do roztrwonienia majątku narodowego. Masy NSZZ
"Solidarność" - w sile 10,5 mln. osób na początku lat 80 - posłużyły za
odskocznię do karier politycznych pozbawionym skrupułów graczom typu
Wałęsa, Kaczyńscy, ... i inni, w myśl hasła "teraz kurwa my". Ludzie ci w
Magdalence podpisali z tzw. komunistami układ o pokojowym przejęciu
władzy za cenę - mówiąc w skrócie - "grubej kreski". Gdy to już
nastąpiło o wstępnych ustaleniach zapomniano. Natychmiast rozpoczęto
żonglowanie "teczkami" i proceder ten trwa do dzisiaj, pogłębiając tylko
podział społeczeństwa. "Dzika lustracja" zniszczyła kariery polityczne
wielu przyzwoitym ludziom, przy okazji zamieniając ich życie w koszmar.
Nelson
Mandela po objęciu urzędu prezydenta RPA realizował konsekwentnie misję
pokojowego odejścia od apartheidu. Nie kierował się odwetem, chociaż
reżimowe więzienia w RPA nie były "przedszkolem" dla członków
Afrykańskiego Kongresu Narodowego. Był gwarantem i strażnikiem
porozumień zawartych z ustępującą władzą. Dzięki niezłomnej postawie dla
dobra państwa ponad podziałami rasowymi, zdobył międzynarodowe uznanie.
Wspólnie z Frederikiem de Klerkiem (poprzednim prezydentem RPA)
otrzymał w 1993 roku pokojową Nagrodę Nobla.
Pogrzeby
to nie moja specjalność, ale porównanie nasuwa się samo. W ostatniej
drodze Nelsona Mandeli będą uczestniczyli możni tego świata (wstępnie
swój udział zapowiedziało 59 głów państw). Na pogrzebie Lecha
Kaczyńskiego świat reprezentowała gruzińska marionetka...
Niechaj
zatem "styropianowi bojownicy" zejdą na ziemię, pukną się w głowy i
zweryfikują błędne przeświadczenie o swojej wielkości.
Polemika na Facebooku z dnia 11 grudnia 2016: -
OdpowiedzUsuńStanisław Plutecki:
Nie zgadzam się,że wśród "solidaruchów" nie ma ludzi faktycznie represjonowanych i wiezionych i jednoczenie nigdy nie domagających się z tego tytułu rekompensat czy apanaży. Mógłbym n przytoczyć niemało nazwisk takich ludzi,tych żyjących i tych nieżyjących. Trzeba odsiać ziarno od plew jeśli się ocenia Solidarność i związaną z nią opozycję antykomunistyczną.Jeden wór jest tu niewskazany i krzywdzący. Łatwo dziś oceniać tamten okres z pozycji biernego obywatela i recenzenta rzeczywistości.Tym jednym worem krzywdzi się prawych i odważnych ludzi,którzy mieli odwagę czynnie przeciwstawiać się totalitaryzmowi.
Janusz Domagała:
Stasiu - napisałeś 9 linijek tekstu, które (same w sobie) zawierają prawdę. Ale jako komentarz do mojego artykułu są prostacką manipulacją. Napisałem: -
'Obserwuję jednak jak część "etosowców" chełpi się swoją martyrologią w "wojnie Jaruzelskiej" i zasługami w czasie transformacji. Na tym nie koniec. Bezczelnie żądają od państwa profitów w formie lepszych stanowisk, a nawet odszkodowań pieniężnych za kilkumiesięczne przebywanie w internacie.'
Podkreślam słowa: - 'część "etosowców"'.
Dobrze wiesz, bo wielokrotnie to akcentowałem, że bezwzględnie respektuję paremie prawne. W tym wypadku mam na myśli bezwyjątkową negację stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej. Ty, wyznawca głoszonego przez politykierów dogmatu pt.: "mniejsze zło", masz o tym mętne pojęcie. Kiedyś zakpiłem sobie nazywając Cie "aparatczykiem". Nie było to precyzyjne określenie, bo aparatczyk to człowiek z wewnątrz organizacji, czerpiący z serwilizmu konkretne korzyści. Nie sądzę, abyś takowe uzyskiwał od formacji, której wiernie służysz (a może się mylę?) Stałeś się fanatykiem. "Moherem" PO! Masz zniewolony umysł. Krążymy po różnych orbitach, że odwołam się do struktury atomu. Ty najbliżej jądra skąd, praktycznie, jedyną drogą ucieczki jest kataklizm (anihilacja). Ja funkcjonuję na powłoce walencyjnej, gdzie już promyk światła (wiedzy) pozwala na opuszczenie układu. Dążąc do prawdy obiektywnej nieraz błądzę, ale staram się weryfikować poglądy, sympatie polityczne. Pamiętaj - poglądy wolno, a nawet należy zmieniać wraz z nabytym doświadczeniem, rozwojem wiedzy, etc.. Nie wolno zmieniać zasad wynikających z praw podstawowych. We współczesnych demokracjach to politycy mają służyć społeczeństwu, a nie na odwrót.
Stanisław Plutecki:
Po pierwsze nie służę wiernie żadnej formacji! Po drugie zmieniam poglądy i zmieniłem je w wielu istotnych kwestiach,jak choćby oceny Kościoła! Po trzecie nie jestem "moherem" PO,bo nie zagłosowałem na nich w ostatnich wyborach.A po czwarte nie zmieniam zasad,wynikających z prawd podstawowych! Po piąte wiem,że politycy mają służyć społeczeństwu i to społeczeństwo ma oceniać,czy ,mu służą. A jak mam interpretować ocenę polityków przez społeczeństwo na podstawie wyników wyborów i aktualnych sondaży? No jak? Vox populi vox dei? Dei zostawmy,ale jest vox. I co? Mam, udawać ,że vox populi jest moim głosem i popierać lizusostwo polityczne wobec tego głosu,który Polskę sprowadzi na manowce? Mam się rozdrabniać w oskarżaniu i rozpamiętywaniu lat ostatnich? Są dziś inne wyzwania przed rozumnymi Polakami! Jako demokrata nie zakwestionuję nigdy demokratycznego werdyktu wyborców,ale nie zamierzam dziś,w trudnym czasie dla Polski ,toczyć zbytecznego sporu,bo chyba obaj jesteśmy dziś w opozycji wobec tej władzy? Niestety podzielonej i żle podzielonej,ale to inny temat.,