poniedziałek, 26 marca 2018

UCHODŹCY - temat wstydliwy

Artykuł opublikowany 12.07.2015


Nie zawsze zgadzam się z Andrzejem Celińskim, chociaż łączy nas szeroko rozumiana wspólnota lewicowych przekonań. Tym razem w pełni utożsamiam się z jego stanowiskiem wyrażonym we wpisie na fejsbukowym profilu. WSTYD!!!

Andrzej Celiński: -

Żenujące są te gadki o ewentualnym przyjęciu przez Polskę, kraj pokoju i względnego dobrostanu, na dwa lata, trzech tysięcy imigrantów uciekających przed wojną w Syrii i służbą na całe życie w erytrejskim wojsku, która ma z armią tyle wspólnego, co sowiecki łagier z sanatorium w Gstaad.

Narody mniejsze od nas o trzy, cztery razy przyjmują po kilkadziesiąt tysięcy a Polacy mówią: hola! jak to? - my? tacy biedni? i to ludzi o tak różnej od naszej kulturze? Już to gadanie o kulturze w tym kontekście wątpliwe. A zaraz potem: o.k., może syryjskich chrześcijan przyjmiemy, ale muzułmanów!!! Sorry: "kulturowo obce elementy". 
A w życiu! Kiedy Polacy tysiącami wyciekali rok w rok, z kraju gdzie jednak nie zabijano na ulicach setkami, gdzie nie zrzucano bomb gdzie popadnie jak w dzisiejszej Syrii, gdzie to jajko, chleb, masło i mleko na co dzień były i szło jakoś przeżyć, może nie za bogato, i gdzie jednak tysiącami nie rozstrzeliwano opozycji, to było o.k. Kiedy setki naszych biało-czerwonych rodaków obsikiwało dworzec metra Berlin-ZOO bo nie stać ich było na toaletę Niemcy jakoś nie krzyczeli: hola! jak to? co ten element kulturowo od nas trochę odmienny tu robi?

I kiedy dzisiaj Cameron mówi, że dość ma sytuacji, kiedy dziesiątki tysięcy Polek i Polaków są w Wielkiej Brytanii, nie pracują, nie znają języka ani obyczaju a pobierają dość hojne tam zasiłki to u nas się krzyczy: jak to?! Jak on może?


Żenujące że w tym polskim świństwie uczestniczą, czasem tylko z bojaźni przed wyborcami milcząc - politycy.
Jak nas mają szanować? Co pozostało z "Solidarności" i z solidarności. Czy Kościół Katolicki autorytet dla wielu nie ma obowiązku powiedzieć coś o człowieczeństwie?

WSTYD. Straszny wstyd czasem być rodakiem takich rodaków jak ci co mówią hola! na myśl żeby przyjąć na dwa lata tak skromną ilość uchodźców z tak strasznych warunków. Trzy tysiące! Na dwa lata! Oni i tak będą uciekać dalej. Gdzie rasizm, ksenofobia i nacjonalizm ustępuje choć trochę człowieczeństwu.




Odbiegnę na chwilę od tematu poruszonego w poście Andrzeja Celińskiego. W styczniu b.r. uczestniczyłem w spotkaniu "naszej klasy" z Technikum Energetycznego w Krakowie. Było nas sześcioro - grono koedukacyjne w proporcji 3:3. Przybliżę anonimowo sylwetki biesiadników wg preferencji rasowych i wyznaniowych.
Kolega I - emigrant z lat 80 XX w., posiadający obywatelstwo jednego z krajów Europy Zachodniej, utrzymujący ścisłe związki z Polską gdzie mieszka Jego najbliższa rodzina - rasista i praktykujący katolik.
Koleżanka I - raczej lewicująca, ale chyba przede wszystkim konformistka, katoliczka.
Koleżanka II - harcerka w PRL-u, apologetka "Solidarności", sympatyczka/członkini(?) Unii Demokratycznej i Unii Wolności - rasistka i żarliwa katoliczka.
Koleżanka III - o poglądach zdecydowanie lewicowych, katoliczka.
Kolega II - nie znam bliżej jego preferencji bo się nie wypowiada, ale zapamiętałem go ze szkoły jako racjonalistę.
Janusz Domagała - ateista i wojujący antyklerykał, pozbawiony fobii na tle rasowym i seksualnym z wyjątkiem alergii na nauki Kościoła katolickiego, socjaldemokrata miłujący wolność w granicach prawa z zastrzeżeniem, że z obowiązujących norm należy eliminować szkodliwe zapisy, albowiem nic nie jest dane raz na zawsze.

Dyskusja była długa i burzliwa. Przytoczę tylko krótki fragment:

Koleżanka II
- Chciałabym wyjść na ulicę w Arabii Saudyjskiej w zwiewnej sukience bez pleców, a nie mogę.

Ja
- Też bym chciał. Ładne masz plecy jeśli dobrze pamiętam! Kiedyś do tego dojdzie, ale najpierw cywilizacja musi osiągnąć taki stopień akceptacji dla obcych kultur, że wierzący będą  gotowi wyzbyć się własnych akcentów religijnych (przynajmniej w przestrzeni publicznej) w imię pluralizmu i szacunku dla bliźniego.
Nie odczuwasz przesytu widząc, że w Polsce ukrzyżowano wszystko - urzędy, szkoły, ulice, place, góry, doliny ...?

Koleżanka II
- Nie, ponieważ żyję w kraju katolickim.

Ja
- Zgodnie z Konstytucją RP w kraju laickim. Pełnoprawnymi obywatelami są również ateiści, agnostycy i innowiercy.

Kolega I
- A co ci przeszkadza, że urzędnik powiesił krzyż nad swoim biurkiem?

Ja
- Nie swoim a urzędu państwowego. Nie przeszkadza mi, gdy totem nowożytnych chrześcijan znajduje się w kościele lub przed kościołem, bo współtworzy logiczną całość tego miejsca. Ale gdy "ni z gruchy, ni z pietruchy" wyrasta gdzie bądź, bo jakiemuś nawiedzonemu moherowi przyśniło się, że w tym punkcie przed laty Jan Paweł II puścił bąka, to mi bardzo przeszkadza.


Wracając do zamieszczonego na wstępie artykułu Andrzeja Celińskiego, to autor zadaje w nim kilka pytań. Dla wrażliwego racjonalisty wydają się one retoryczne. Sęk w tym, że ludek znad Wisły cierpi na pandemię romantyzmu klinicznego. W jego imaginacji nasza historia znaczona jest cudami i irracjonalnymi uniesieniami.

Łatwo zauważamy źdźbło w cudzym oku, a belka w naszym nas nie uwiera. To jednak chyba przywara całego gatunku Homo sapiens. My wycieramy sobie na każdym kroku gębę naszym mesjanistycznym patriotyzmem, błędnie przypisując temu pojęciu cechy charakteryzujące nacjonalizm, a nawet szowinizm.

Emigrując w latach 70 i 80 ubiegłego wieku do Austrii, Niemiec ... byliśmy w hierarchii nacji na samym dnie. Często niesprawiedliwie potępiani w czambuł z przyklejonym piętnem narodu złodziei. Nie potrafimy o tym wielkodusznie zapomnieć. Szczególnie ci, którzy pamiętają to z autopsji. W stosunku do uchodźców stosują teraz "falę" na wzór patologicznego zjawiska występującego w wojsku poborowym.

Politycy nie boją się wyborców, ponieważ ci ostatni mają bardzo krótką pamięć. Na kilka tygodni przed elekcją rzuca im się przynętę w formie obietnic, z których nikt nie ma zamiaru się wywiązywać. III Rzeczpospolita nie jest suwerenna, podobnie jak PRL. Na tym odcinku nic się nie zmieniło. Obecnie jesteśmy kondominium amerykańsko-watykańskim. Polityka zagraniczna realizowana jest według wytycznych Jankesów a nie UE, której jesteśmy winni lojalność, natomiast wewnętrzna pod dyktando funkcjonariuszy Kościoła kat.. Nie muszę dodawać, że odbywa się to ze szkodą dla ducha solidarności międzynarodowej i nosi znamiona zdrady.

Kościół kat. nie ma żadnego autorytetu. Ci, którzy tak twierdzą przyjmują a priori powtarzane od wieków kłamstwo. Człowieczeństwo, o ironio, jest metaforycznym antonimem Kościoła kat. - instytucji zbrodniczej wobec ludzkości, gdzie ksenofobia, rasizm i nacjonalizm mają idealną pożywkę do pączkowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz