Artykuł opublikowany 12.07.2015
Nie
zawsze zgadzam się z Andrzejem Celińskim, chociaż łączy nas szeroko
rozumiana wspólnota lewicowych przekonań. Tym razem w pełni utożsamiam
się z jego stanowiskiem wyrażonym we wpisie na fejsbukowym profilu.
WSTYD!!!
Andrzej Celiński: -
Żenujące
są te gadki o ewentualnym przyjęciu przez Polskę, kraj pokoju i
względnego dobrostanu, na dwa lata, trzech tysięcy imigrantów
uciekających przed wojną w Syrii i służbą na całe życie w erytrejskim
wojsku, która ma z armią tyle wspólnego, co sowiecki łagier z sanatorium
w Gstaad.
Narody mniejsze od nas o trzy, cztery razy przyjmują po kilkadziesiąt
tysięcy a Polacy mówią: hola! jak to? - my? tacy biedni? i to ludzi o
tak różnej od naszej kulturze? Już to gadanie o kulturze
w tym kontekście wątpliwe. A zaraz potem: o.k., może syryjskich
chrześcijan przyjmiemy, ale muzułmanów!!! Sorry: "kulturowo obce
elementy".
A w życiu!
Kiedy Polacy tysiącami wyciekali rok w rok, z kraju gdzie jednak nie
zabijano na ulicach setkami, gdzie nie zrzucano bomb gdzie popadnie jak w
dzisiejszej Syrii, gdzie to jajko, chleb, masło i mleko na co dzień
były i szło jakoś przeżyć, może nie za bogato, i gdzie jednak tysiącami
nie rozstrzeliwano opozycji, to było o.k. Kiedy setki naszych
biało-czerwonych rodaków obsikiwało dworzec metra Berlin-ZOO bo nie stać
ich było na toaletę Niemcy jakoś nie krzyczeli: hola! jak to? co ten
element kulturowo od nas trochę odmienny tu robi?
I kiedy
dzisiaj Cameron mówi, że dość ma sytuacji, kiedy dziesiątki tysięcy
Polek i Polaków są w Wielkiej Brytanii, nie pracują, nie znają języka
ani obyczaju a pobierają dość hojne tam zasiłki to u nas się krzyczy:
jak to?! Jak on może?
Żenujące że w tym polskim świństwie uczestniczą, czasem tylko z bojaźni przed wyborcami milcząc - politycy.Jak nas mają szanować? Co pozostało z "Solidarności" i z solidarności. Czy Kościół Katolicki autorytet dla wielu nie ma obowiązku powiedzieć coś o człowieczeństwie?
WSTYD. Straszny wstyd czasem być rodakiem takich rodaków jak ci co
mówią hola! na myśl żeby przyjąć na dwa lata tak skromną ilość uchodźców
z tak strasznych warunków. Trzy tysiące! Na dwa lata! Oni i tak będą
uciekać dalej. Gdzie rasizm, ksenofobia i nacjonalizm ustępuje choć
trochę człowieczeństwu.
Odbiegnę
na chwilę od tematu poruszonego w poście Andrzeja Celińskiego. W
styczniu b.r. uczestniczyłem w spotkaniu "naszej klasy" z Technikum
Energetycznego w Krakowie. Było nas sześcioro - grono koedukacyjne w
proporcji 3:3. Przybliżę anonimowo sylwetki biesiadników wg preferencji
rasowych i wyznaniowych.
Kolega
I - emigrant z lat 80 XX w., posiadający obywatelstwo jednego z krajów
Europy Zachodniej, utrzymujący ścisłe związki z Polską gdzie mieszka
Jego najbliższa rodzina - rasista i praktykujący katolik.
Koleżanka I - raczej lewicująca, ale chyba przede wszystkim konformistka, katoliczka.
Koleżanka
II - harcerka w PRL-u, apologetka "Solidarności",
sympatyczka/członkini(?) Unii Demokratycznej i Unii Wolności - rasistka i
żarliwa katoliczka.
Koleżanka III - o poglądach zdecydowanie lewicowych, katoliczka.
Kolega II - nie znam bliżej jego preferencji bo się nie wypowiada, ale zapamiętałem go ze szkoły jako racjonalistę.
Janusz
Domagała - ateista i wojujący antyklerykał, pozbawiony fobii na tle
rasowym i seksualnym z wyjątkiem alergii na nauki Kościoła katolickiego,
socjaldemokrata miłujący wolność w granicach prawa z zastrzeżeniem, że z
obowiązujących norm należy eliminować szkodliwe zapisy, albowiem nic
nie jest dane raz na zawsze.
Dyskusja była długa i burzliwa. Przytoczę tylko krótki fragment:
Koleżanka II
- Chciałabym wyjść na ulicę w Arabii Saudyjskiej w zwiewnej sukience bez pleców, a nie mogę.
Ja
-
Też bym chciał. Ładne masz plecy jeśli dobrze pamiętam! Kiedyś do tego
dojdzie, ale najpierw cywilizacja musi osiągnąć taki stopień akceptacji
dla obcych kultur, że wierzący będą gotowi wyzbyć się własnych akcentów
religijnych (przynajmniej w przestrzeni publicznej) w imię pluralizmu i szacunku dla bliźniego.
Nie odczuwasz przesytu widząc, że w Polsce ukrzyżowano wszystko - urzędy, szkoły, ulice, place, góry, doliny ...?
Koleżanka II
- Nie, ponieważ żyję w kraju katolickim.
Ja
- Zgodnie z Konstytucją RP w kraju laickim. Pełnoprawnymi obywatelami są również ateiści, agnostycy i innowiercy.
Kolega I
- A co ci przeszkadza, że urzędnik powiesił krzyż nad swoim biurkiem?
Ja
-
Nie swoim a urzędu państwowego. Nie przeszkadza mi, gdy totem
nowożytnych chrześcijan znajduje się w kościele lub przed kościołem, bo
współtworzy logiczną całość tego miejsca. Ale gdy "ni z gruchy, ni z
pietruchy" wyrasta gdzie bądź, bo jakiemuś nawiedzonemu moherowi
przyśniło się, że w tym punkcie przed laty Jan Paweł II puścił bąka, to
mi bardzo przeszkadza.
Wracając
do zamieszczonego na wstępie artykułu Andrzeja Celińskiego, to autor
zadaje w nim kilka pytań. Dla wrażliwego racjonalisty wydają się one
retoryczne. Sęk w tym, że ludek znad Wisły cierpi na pandemię romantyzmu
klinicznego. W jego imaginacji nasza historia znaczona jest cudami i
irracjonalnymi uniesieniami.
Łatwo
zauważamy źdźbło w cudzym oku, a belka w naszym nas nie uwiera. To
jednak chyba przywara całego gatunku Homo sapiens. My wycieramy sobie na
każdym kroku gębę naszym mesjanistycznym patriotyzmem, błędnie
przypisując temu pojęciu cechy charakteryzujące nacjonalizm, a nawet
szowinizm.
Emigrując
w latach 70 i 80 ubiegłego wieku do Austrii, Niemiec ... byliśmy w
hierarchii nacji na samym dnie. Często niesprawiedliwie potępiani w
czambuł z przyklejonym piętnem narodu złodziei. Nie potrafimy o tym
wielkodusznie zapomnieć. Szczególnie ci, którzy pamiętają to z autopsji.
W stosunku do uchodźców stosują teraz "falę" na wzór patologicznego
zjawiska występującego w wojsku poborowym.
Politycy
nie boją się wyborców, ponieważ ci ostatni mają bardzo krótką pamięć.
Na kilka tygodni przed elekcją rzuca im się przynętę w formie obietnic, z
których nikt nie ma zamiaru się wywiązywać. III Rzeczpospolita nie jest
suwerenna, podobnie jak PRL. Na tym odcinku nic się nie zmieniło.
Obecnie jesteśmy kondominium amerykańsko-watykańskim. Polityka
zagraniczna realizowana jest według wytycznych Jankesów a nie UE, której
jesteśmy winni lojalność, natomiast wewnętrzna pod dyktando
funkcjonariuszy Kościoła kat.. Nie muszę dodawać, że odbywa się to ze
szkodą dla ducha solidarności międzynarodowej i nosi znamiona zdrady.
Kościół
kat. nie ma żadnego autorytetu. Ci, którzy tak twierdzą przyjmują a
priori powtarzane od wieków kłamstwo. Człowieczeństwo, o ironio, jest
metaforycznym antonimem Kościoła kat. - instytucji zbrodniczej wobec
ludzkości, gdzie ksenofobia, rasizm i nacjonalizm mają idealną pożywkę
do pączkowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz