sobota, 24 marca 2018

Jubileusz WOJCIECHA JARUZELSKIEGO

Artykuł opublikowany 6.07.2013



Generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu, mojemu godnemu miłości i podziwu Szefowi w 90-lecie życzę poprawy zdrowia i jak najdłuższego życia w dobrym samopoczuciu.
W drugiej połowie XX wieku wielki mąż stanu Jaruzelski więcej dla Polski zrobił niż ktokolwiek inny.
W pierwszej dekadzie XXI wieku dzielnie i prawie samotnie wygrał wojnę o swoje miejsce w historii, co po cichu przyznają nawet Jego wrogowie.
Nie umiem salutować, więc uściski.

JERZY URBAN

generał.jpeg

Moja opinia co do dokonań Generała z biegiem lat ewoluowała. Po wprowadzeniu stanu wojennego byłem wściekły. Głównie dlatego, że ograniczał on moją wolność osobistą, którą sobie nadzwyczaj cenię. Nie mogłem chodzić nocami po mieście ze względu na godzinę milicyjną. Życie towarzyskie i kulturalne zamarło. Zatrzymania - w znakomitej większości przypadków - miały charakter prewencyjny. Ludzie po kilkunastu godzinach lub najdalej kilku dniach zostawali zwalniani. Ogółem - w całym okresie stanu wojennego - internowano blisko 10 tysięcy osób: - 8728 mężczyzn i 1008 kobiet. Stanowiło to mniej niż 0,1% członków "Solidarności". Wówczas budziło to we mnie sprzeciw - przecież ci ludzie nic złego nie zrobili. Teraz rozumiem decyzje WRON. Jeśli pozostawiono by na wolności przywódców struktur związkowych w terenie, dochodziłoby do licznych  konfrontacji. W konsekwencji liczba ofiar mogła być znacznie większa.
Ponieważ użyłem powyżej określenia "wolność" (najważniejszego słowa w słowniku), chcę zwrócić uwagę na nieznośne przeinaczanie faktów, dotyczących życia społeczeństwa polskiego w czasach słusznie minionych. Im dalej od przejścia PRL-u do historii, tym więcej pojawia się w obiegu powszechnym mitów, na temat rzekomych, masowych prześladowań obywateli w tamtych czasach. Jest to celowo powielane kłamstwo ośrodków prawicowo-nacjonalistycznych i konfesyjnych. Mówię o okresie od II połowy lat 60, bo te wydarzenia pamiętam z autopsji, posiadając już wówczas pewien zasób wiedzy dotyczącej sytuacji geopolitycznej w naszym regionie. Wszystkie publikacje w obiegu oficjalnym były cenzurowane - to prawda. Znani dysydenci (Kuroń; Modzelewski; Michnik i inni) byli szykanowani, aresztowani. Ale w swobodnych rozmowach pomiędzy obywatelami w pracy, szkole, na ulicy - wolność słowa kwitła. Krytykowało się partię, rząd, Związek Radziecki, etc. i nikt nikogo z tego tytułu nie prześladował. W latach 1969-74  uczęszczałem do szkoły średniej. Na lekcjach historii i języka polskiego rozmawialiśmy np. o mordzie w Katyniu bez specjalnej konspiracji, przywołując wersję prawdziwą, a nie wg wytycznych płynących ze Wschodu.

Wracając do stanu wojennego, dzisiaj uważam, że trwał on za długo. Można go było odwołać po kilku miesiącach - latem 1982 r. Wzięła górę chęć rządzenia dekretami, bo tak jest znacznie łatwiej.

Pisząc szkic o Wojciechu Jaruzelskim nie sposób nie wspomnieć  NSZZ "Solidarność". W pierwszym okresie, powstanie "wolnego" związku zawodowego wzbudzało entuzjazm. Wiązano z  nim wielkie nadzieje na zmianę jakości życia. Też tak uważałem dopóki nie usłyszałem listy żądań klasy robotniczej, ujętych w słynnych 21 postulatach. Wówczas otrzeźwiałem, przypominając sobie, że jednak nade wszystko należy kierować się rozumem. Toż to był czysty populizm! Tym niemniej związek w najlepszym swoim okresie liczył 10,5 mln. członków. Z dzisiejszej perspektywy widać jasno, że "masy związkowe" wykorzystywane były od początku, jako odskocznia do karier politycznych nowych, żądnych władzy ludzi.

Od sierpnia'80 do grudnia'81 bieg wydarzeń społeczno-politycznych był bardzo dynamiczny. Zachłyśnięcie się wolnością powodowało wysyp inicjatyw oddolnych. Często populistycznych, albo wręcz idiotycznych. Niemal codziennie używany był "pistolet strajkowy". Odwaga gwałtownie staniała. Komisja Krajowa NSZZ "S" traciła kontrolę nad działaniami związkowców w terenie. Obowiązywało hasło: - "czym gorzej, tym lepiej". Związek - wraz z ekipą ówczesnych doradców i ekspertów - absolutnie nie był przygotowany na przejęcie rządów po PZPR.

W takiej scenerii przyszło premierowi Wojciechowi Jaruzelskiemu podejmować najważniejszą decyzję życia. Z jedne strony naciski Kremla i rodzimego "betonu partyjnego", z drugiej wielkie nadzieje społeczeństwa polskiego na odzyskanie suwerenności, wiązane powszechnie z powstaniem "Solidarności". Uważam, że Generał podjął bolesną, ale jedynie słuszną w tamtej sytuacji decyzję.
Do rozpadu ZSRR i innych komunistycznych państw satelickich bloku wschodniego, oraz Układu Warszawskiego i systemu gospodarczego RWPG doprowadziło dwóch ludzi: Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow. Trzecim przywódcą (a jedynym z krajów satelickich), który miał w tym procesie udział jest Wojciech Jaruzelski. Gdyby nie wprowadził stanu wojennego, a ZSRR przyszło z "bratnią pomocą narodowi polskiemu", to pierestrojka zostałaby przesunięta w czasie o kilkadziesiąt lat, nie mówiąc o setkach, a może tysiącach ofiar. Tylko apologeci zrywów narodowych, nurzający się z rozkoszą w martyrologii (których w Polsce nie brakuje), upajaliby się n-tym "Powstaniem 1981 r." zakończonym realnie jak zawsze, oczywiście w aureoli moralnego zwycięstwa. Rzekomy wkład Jana Pawła II i Lecha Wałęsy w rozmontowanie bloku wschodniego jest raczej śladowy. Lansowany obecnie z pobudek koniunkturalnych, przez ośrodki kościelne, część bigoteryjnej klasy politycznej i samego megalomana Wałęsę.

Niniejszy tekst nie jest laurką. Do pisania panegiryków zdecydowanie się nie nadaję. Muszę wspomnieć o dwóch plamach na życiorysie Generała. W okresie 1967–1968 jako członek ścisłego kierownictwa resortu obrony aktywnie włączył się w organizację czystek antysyjonistycznych w wojsku. Odpowiedzialny był za usunięcie z armii i degradację blisko 1300 oficerów pochodzenia żydowskiego. Podczas wypadków grudniowych na Wybrzeżu nie protestował przeciwko decyzji o użyciu broni wobec demonstrantów, uchwalonej 15 grudnia na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Należy podkreślić, że osobiście nie uczestniczył w podejmowaniu tej decyzji, gdyż wówczas był zastępcą członka Biura Politycznego.

Generał Wojciech Jaruzelski jest politykiem, chociaż sam uważa się za żołnierza. Polityka to sztuka kompromisów. Trudno piastować najwyższe urzędy w państwie, nie brudząc sobie rąk. Komu się to udało niech pierwszy rzuci kamieniem. Dobitnie pisał o tym inny wielki Polak - polityk i żołnierz Józef Piłsudski. Jestem pewny, że Generał pozytywnie zapisał się na kartach historii Europy końca XX wieku. W chwili największego niebezpieczeństwa uchronił kraj od wojny domowej. Po latach, w 1989 r. gdy stwierdził, że warunki geopolityczne na to pozwalają, oddał władzę w sposób pokojowy opozycji.

Przyłączam się do życzeń Jerzego Urbana, które zamieściłem na wstępie. Też nie umiem salutować więc tylko dziękuję Szanowny Panie Generale!!!

Na koniec dygresja. Długo zastanawiałem się, czy o tym akurat w tym miejscu powinienem napisać. Ale muszę.
Podłe gówniarstwo w osobach: Bosaka; Holochera; Hofmana; Winnickiego; Zawiszy i im podobnych, z ruchów narodowo-nacjonalistycznych, faszystowskich i kibolskich, podjudzane przez ziejącą nienawiścią prawicę i bezwolne wobec niej media - rozpełzło się jak sfora wściekłych psów i ujada. Jesteście żałosnymi kundlami  zasługującymi jedynie na pogardę!
Przytoczę zdanie napisane przez Michaiła Gorbaczowa w publikacji "Wojciechowi Jaruzelskiemu, żołnierzowi i mężowi stanu":

- Zdecydowanie potępiam haniebne prześladowania z jakimi spotyka się nieprzerwanie od prawie ćwierć wieku, protestowałem przeciw temu, a nawet zwracałem się w tej sprawie do Sejmu RP (...) Moim zdaniem to i nieludzkie i zupełnie niechrześcijańskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz