Artykuł opublikowany 6.07.2013
Generałowi
Wojciechowi Jaruzelskiemu, mojemu godnemu miłości i podziwu Szefowi w
90-lecie życzę poprawy zdrowia i jak najdłuższego życia w dobrym
samopoczuciu.
W drugiej połowie XX wieku wielki mąż stanu Jaruzelski więcej dla Polski zrobił niż ktokolwiek inny.
W
pierwszej dekadzie XXI wieku dzielnie i prawie samotnie wygrał wojnę o
swoje miejsce w historii, co po cichu przyznają nawet Jego wrogowie.
Nie umiem salutować, więc uściski.
JERZY URBAN
Moja
opinia co do dokonań Generała z biegiem lat ewoluowała. Po wprowadzeniu
stanu wojennego byłem wściekły. Głównie dlatego, że ograniczał on moją
wolność osobistą, którą sobie nadzwyczaj cenię. Nie mogłem chodzić
nocami po mieście ze względu na godzinę milicyjną. Życie towarzyskie i
kulturalne zamarło. Zatrzymania - w znakomitej większości przypadków -
miały charakter prewencyjny. Ludzie po kilkunastu godzinach lub najdalej kilku dniach zostawali zwalniani. Ogółem
- w całym okresie stanu wojennego - internowano blisko 10 tysięcy osób:
- 8728 mężczyzn i 1008 kobiet. Stanowiło to mniej niż 0,1% członków
"Solidarności". Wówczas budziło to we mnie sprzeciw - przecież ci ludzie
nic złego nie zrobili. Teraz rozumiem decyzje WRON. Jeśli pozostawiono
by na wolności przywódców struktur związkowych w terenie, dochodziłoby
do licznych konfrontacji. W konsekwencji liczba ofiar mogła być
znacznie większa.
Ponieważ
użyłem powyżej określenia "wolność" (najważniejszego słowa w słowniku),
chcę zwrócić uwagę na nieznośne przeinaczanie faktów, dotyczących życia
społeczeństwa polskiego w czasach słusznie minionych. Im dalej od
przejścia PRL-u do historii, tym więcej pojawia się w obiegu powszechnym
mitów, na temat rzekomych, masowych prześladowań obywateli w tamtych
czasach. Jest to celowo powielane kłamstwo ośrodków
prawicowo-nacjonalistycznych i konfesyjnych. Mówię o okresie od II
połowy lat 60, bo te wydarzenia pamiętam z autopsji, posiadając już
wówczas pewien zasób wiedzy dotyczącej sytuacji geopolitycznej w naszym
regionie. Wszystkie publikacje w obiegu oficjalnym były cenzurowane - to
prawda. Znani dysydenci (Kuroń; Modzelewski; Michnik i inni) byli
szykanowani, aresztowani. Ale w swobodnych rozmowach pomiędzy
obywatelami w pracy, szkole, na ulicy - wolność słowa kwitła.
Krytykowało się partię, rząd, Związek Radziecki, etc. i nikt nikogo z
tego tytułu nie prześladował. W latach 1969-74 uczęszczałem do szkoły
średniej. Na lekcjach historii i języka polskiego rozmawialiśmy np. o
mordzie w Katyniu bez specjalnej konspiracji, przywołując wersję
prawdziwą, a nie wg wytycznych płynących ze Wschodu.
Wracając
do stanu wojennego, dzisiaj uważam, że trwał on za długo. Można go było
odwołać po kilku miesiącach - latem 1982 r. Wzięła górę chęć rządzenia
dekretami, bo tak jest znacznie łatwiej.
Pisząc szkic o
Wojciechu Jaruzelskim nie sposób nie wspomnieć NSZZ "Solidarność". W
pierwszym okresie, powstanie "wolnego" związku zawodowego wzbudzało
entuzjazm. Wiązano z nim wielkie nadzieje na zmianę jakości życia. Też
tak uważałem dopóki nie usłyszałem listy żądań klasy robotniczej,
ujętych w słynnych 21 postulatach. Wówczas otrzeźwiałem, przypominając
sobie, że jednak nade wszystko należy kierować się rozumem. Toż to był
czysty populizm! Tym niemniej związek w najlepszym swoim okresie liczył
10,5 mln. członków. Z dzisiejszej perspektywy widać jasno, że "masy
związkowe" wykorzystywane były od początku, jako odskocznia do karier
politycznych nowych, żądnych władzy ludzi.
Od sierpnia'80 do
grudnia'81 bieg wydarzeń społeczno-politycznych był bardzo dynamiczny.
Zachłyśnięcie się wolnością powodowało wysyp inicjatyw oddolnych. Często
populistycznych, albo wręcz idiotycznych. Niemal codziennie używany był
"pistolet strajkowy". Odwaga gwałtownie staniała. Komisja Krajowa NSZZ
"S" traciła kontrolę nad działaniami związkowców w terenie. Obowiązywało
hasło: - "czym gorzej, tym lepiej". Związek - wraz z ekipą ówczesnych
doradców i ekspertów - absolutnie nie był przygotowany na przejęcie
rządów po PZPR.
W takiej scenerii przyszło premierowi Wojciechowi
Jaruzelskiemu podejmować najważniejszą decyzję życia. Z jedne strony
naciski Kremla i rodzimego "betonu partyjnego", z drugiej wielkie
nadzieje społeczeństwa polskiego na odzyskanie suwerenności, wiązane
powszechnie z powstaniem "Solidarności". Uważam, że Generał podjął
bolesną, ale jedynie słuszną w tamtej sytuacji decyzję.
Do rozpadu ZSRR i innych komunistycznych państw satelickich bloku wschodniego, oraz Układu Warszawskiego i systemu gospodarczego RWPG
doprowadziło dwóch ludzi: Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow. Trzecim
przywódcą (a jedynym z krajów satelickich), który miał w tym procesie
udział jest Wojciech Jaruzelski. Gdyby nie wprowadził stanu wojennego, a
ZSRR przyszło z "bratnią pomocą narodowi polskiemu", to pierestrojka
zostałaby przesunięta w czasie o kilkadziesiąt lat, nie mówiąc o
setkach, a może tysiącach ofiar. Tylko apologeci zrywów narodowych,
nurzający się z rozkoszą w martyrologii (których w Polsce nie brakuje),
upajaliby się n-tym "Powstaniem 1981 r." zakończonym realnie jak zawsze,
oczywiście w aureoli moralnego zwycięstwa. Rzekomy wkład Jana Pawła II i
Lecha Wałęsy w rozmontowanie bloku wschodniego jest raczej śladowy.
Lansowany obecnie z pobudek koniunkturalnych, przez ośrodki kościelne,
część bigoteryjnej klasy politycznej i samego megalomana Wałęsę.
Niniejszy
tekst nie jest laurką. Do pisania panegiryków zdecydowanie się nie
nadaję. Muszę wspomnieć o dwóch plamach na życiorysie Generała. W
okresie 1967–1968 jako członek ścisłego kierownictwa resortu obrony
aktywnie włączył się w organizację czystek antysyjonistycznych w wojsku.
Odpowiedzialny
był za usunięcie z armii i degradację blisko 1300 oficerów pochodzenia
żydowskiego. Podczas wypadków grudniowych na Wybrzeżu nie
protestował przeciwko decyzji o użyciu broni wobec demonstrantów,
uchwalonej 15 grudnia na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Należy
podkreślić, że osobiście nie uczestniczył w podejmowaniu tej decyzji,
gdyż wówczas był zastępcą członka Biura Politycznego.
Generał
Wojciech Jaruzelski jest politykiem, chociaż sam uważa się za
żołnierza. Polityka to sztuka kompromisów. Trudno piastować najwyższe
urzędy w państwie, nie brudząc sobie rąk. Komu się to udało niech
pierwszy rzuci kamieniem. Dobitnie pisał o tym inny wielki Polak -
polityk i żołnierz Józef Piłsudski. Jestem pewny, że Generał pozytywnie
zapisał się na kartach historii Europy końca XX wieku. W chwili
największego niebezpieczeństwa uchronił kraj od wojny domowej. Po
latach, w 1989 r. gdy stwierdził, że warunki geopolityczne na to
pozwalają, oddał władzę w sposób pokojowy opozycji.
Przyłączam
się do życzeń Jerzego Urbana, które zamieściłem na wstępie. Też nie
umiem salutować więc tylko dziękuję Szanowny Panie Generale!!!
Na koniec dygresja. Długo zastanawiałem się, czy o tym akurat w tym miejscu powinienem napisać. Ale muszę.
Podłe
gówniarstwo w osobach: Bosaka; Holochera; Hofmana; Winnickiego; Zawiszy
i im podobnych, z ruchów narodowo-nacjonalistycznych, faszystowskich i
kibolskich, podjudzane przez ziejącą nienawiścią prawicę i bezwolne
wobec niej media - rozpełzło się jak sfora wściekłych psów i ujada.
Jesteście żałosnymi kundlami zasługującymi jedynie na pogardę!
Przytoczę zdanie napisane przez Michaiła Gorbaczowa w publikacji "Wojciechowi Jaruzelskiemu, żołnierzowi i mężowi stanu":
-
Zdecydowanie potępiam haniebne prześladowania z jakimi spotyka się
nieprzerwanie od prawie ćwierć wieku, protestowałem przeciw temu, a
nawet zwracałem się w tej sprawie do Sejmu RP (...) Moim zdaniem to i
nieludzkie i zupełnie niechrześcijańskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz