sobota, 24 marca 2018

PIERWSZOMAJOWE WSPOMNIENIE

Artykuł opublikowany 2.05.2013


Urodziłem się w wigilię 1 maja. Dla uczczenia tego doniosłego wydarzenia na Rynku Krakowskim odbywał się corocznie uroczysty capstrzyk. Przy dźwiękach trąbek i werbli maszerowali harcerze i sportowcy.
Potem, gdy dorosłem i zacząłem doceniać smak życia, zapraszałem do domu rodzinnego Przyjaciół. Hucznie - do bladego, majowego świtu - świętowaliśmy kolejny jubileusz. Rano - skacowani - udawaliśmy się "w miasto". Cóż to był za piękny dzień!

W tamtych czasach Kraków przytłaczał szarością. Po Rynku snuły się grupki młodzieży przekazując sobie najświeższe informacje: - piwo jest w "Żywcu"; - nie, już się skończyło, ale podobno w "Barcelonie" szefowa dwie beczki odszpuntowała; - jak nie to będzie "Pod  Basztą", w "Lajkoniku", "U Żyda" albo "Pod Starym Ratuszem" na Kazimierzu, bo tam jeszcze dzisiaj nie lali. Nieraz trzeba było udać się na rogatki - do "Ronda" na Rakowice lub do "Dawidsona" na Salwator. Cóż, tzw. "komuna" dbała o trzeźwość obywateli!

1 maja miasto nabierało świeżej barwy. Wiosna, odświętnie ubrani ludzie i sztandary. To dziwne - zawsze była pogoda. Podobno Pan Bóg nie śmiał drażnić klasy robotniczej. W centrum, przy każdym rogu ustawiony był parasol. Pod nim ordynował pan w białym kitlu i serwował piwo. Wówczas można było jeszcze pić na plantach (sikać w bramach nie było wolno!).





       Hasła zawsze bywają urocze - np. "Jarosław Polskę zbaw"
        

A pochód? Manifestacja odbywała się obok. Słychać było muzykę marszową. Kto chciał, ten szedł. Im okres wieców i pochodów pierwszomajowych oddala się w czasie, tym coraz częściej podejmowane są próby zakłamywania przeszłości. Denerwuje mnie to! Moja młodość (szkoła średnia, studia, pierwsza praca), przypadły na schyłek lat 60 i dekadę lat 70 XX wieku. Czyli późny Gomułka i Gierek. O czasach stalinowskich się nie wypowiadam, bo ich nie pamiętam. Oświadczam, że nigdy nikt nie zmuszał mnie do czynnego uczestnictwa w obchodach Święta Pracy. Nigdy też nie spotkałem się z represjami, gdy w tej celebrze nie brałem udziału. Kto twierdzi inaczej, ten bezczelnie łże! Kieruję te słowa do ludzi młodych, którzy tamtych czasów nie pamiętają. Nie pozwólcie - prawicowym i konfesyjnym bubkom - robić sobie "wody z mózgu". Oczywiście wyżsi funkcjonariusze "Naszej Partii" (PZPR) i przybudówek młodzieżowych, uważali uczestnictwo w manifestacjach pierwszomajowych za swój obowiązek - podobnie jak dzisiaj POPiS-owcy chodzą w procesjach i pielgrzymkach. Nic się nie zmieniło! Towarzysze tak wierzyli w komunizm, jak obecna klasa polityczna w Boga. Funkcje w administracji państwowej i partyjnej na wszystkich szczeblach, od zawsze kojarzone są w Polsce z partykularyzmem. Tyle, że przed rokiem 1989 chodziło o talon na "malucha", przydział mieszkania czy paszport, a teraz - w dobie bezrobocia - o intratne stanowiska dla siebie, rodziny i kolesiów. Co więcej - często przed i po transformacji były to (personalnie) te same serwilistyczne mordy!


 



                                             Rys. Tomasz Wiater


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Poniżej fragment dyskusji nad artykułem, po opublikowaniu go na Facebooku dnia 1 maja 2014. Wybiega ona daleko poza żartobliwy - w moich intencjach - ton tekstu. Dlatego postanowiłem umieścić ją bezpośrednio pod wpisem na blogu.


Stanisław Plutecki:
 

Januszku! Niekoniecznie prawda jest taka,jaka przedstawiłeś.Doskonale pamiętam listę obecności,jaką sprawdzano przed i po pochodzie pierwszomajowym w Technikum Energetycznym. Moja klasa nie była wyjątkowa,a pamiętam,ze w roku 1969 wychowawca klasy p. Szott Barbara,taką listę sprawdzała,a nie była to nadgorliwa aktywistka.Mnie nie było na pochodzie i potem ojciec musiał stawić się na dywan nie u nauczycielki,tylko u samego dyr Kryzy Albina! Rok lub dwa lata później na stadionie Cracovii był jakiś spęd młodzieżowy i nasza szkoła w tym uczestniczyła. Dyrekcja zapomniała w ogłoszeniu dodać,że obecność jest obowiązkowa. Ale była afera! Z mojej klasy nie było bodaj nikogo. Obniżono wszystkim oceny ze sprawowania i zwołano zebranie rodziców. Na ile były powszechne takie rzeczy nie wiem,niemniej nie sądzę,że te fakty były jakimś super wyjątkiem od reguły tamtego czasu.
3 maja 2014 o 07:09



Janusz Domagała:
 

No to mamy dwie prawdy - prawdziwy cud. Chyba, że ten rok 1969 był ostatnim, w którym represjonowano uczniów TE w Krakowie. Jestem od Ciebie o rok młodszy, więc w maju owego roku byłem jeszcze w podstawówce. Oświadczam po raz n-ty - nigdy w czasach szkolnych nie byłem na pochodzie pierwszomajowym ze względu na "wzgląd" opisany w tekście. Nie był to protest przeciwko "komunie" (niech nikt nie robi ze mnie kombatanta), tylko wolny wybór mój i Przyjaciół z tej samej klasy. Chyba bez konsekwencji. O żadnych listach obecności nie słyszałem (może dlatego, że nie bywałem). Stopnie ze sprawowania miałem notorycznie obniżane, ale nie za działalność polityczną, tylko za wagarowanie - i słusznie! W IV klasie byłem nawet zawieszony w prawach ucznia i niewiele brakowało abym został relegowany. Niedawno, na szkolnym spotkaniu dowiedziałem się od ówczesnego przewodniczącego Samorządu Szkolnego, że wyratował mnie Igor Zinkiewicz, z którym zresztą byłem w permanentnym konflikcie. Ale to był GOŚĆ!
Jestem nonkonformistą. Nade wszystko cenię sobie wolność osobistą. Z prądem to płyną nieboszczycy, albo gówna. Nie lubię przebywać w takim towarzystwie. W PRL-u nie było wolności, ale na etapie dysydenckim. Kto podważał publicznie podstawy ustrojowe był represjonowany. Dobrze zatem, że ten etap historii jest poza nami. Ale w szkole, w pracy, w kolejce etc., ludzie nagminnie krytykowali Związek Radziecki, przywódców "naszej partii" i ustrój. Nikt z tego powodu nie był prześladowany, wbrew temu co głoszą obecnie orły z IPN im. dr Alzheimera.
Obecnie chodzę na wszelkie marsze świeckości, wolności, etc., aby zaprotestować przeciwko serwilizmowi i bigoterii establishmentu. 1 maja byłem na wiecu pod Pomnikiem Czynu Zbrojnego Proletariatu Krakowa na Daszyńskiego.
3 maja 2014 o 08:26



Stanisław Plutecki:
 

Podałem ci fakty! Chyba nie uważasz mnie za kłamcę? Może to potwierdzić z kilkanaście osób,byłych uczniów klasy D rocznik 1968-1973. Przecież ja nie napisałem,że "bojkotowiczów" pochodu represjonowano i działa im się szczególna krzywda. Nie twierdzę też,że "komuna" w tamtym okresie była straszliwie represyjna. Nie godzę się tylko na wspominanie tego okresu poprzez pryzmat wyłącznie własnych przeżyć i wspomnień z tym związanych,bo różne były doświadczenia ludzi tamtego okresu. Ja nigdy nie stałem w szeregu "dekomunizatorów" i "smoleńszczyków,"ale zawsze sprzeciwiam się przeginaniu wspomnień w kierunku "upozytywniania" tamtego okresu. Sentymenty sentymentami,ale musi być obiektywne kryterium prawdy. Ja jestem względnie łagodnym krytykiem dawnych czasów i tęsknotę za młodością,oddzielam od tęsknoty za komuną. U innych ludzi bywa z tym różnie.. Powiem na koniec,że identycznie mnie drażni,jak jakiś IPN-owiec plecie ,jak i taki,który mówi,ja tam nie jestem za "komuną" ale... i po tym wymienia całą plejadę zalet dawnego systemu. Ja tamtego systemu z jego plusami i minusami nie chciałem i dalej nie chcę. Obecna rzeczywistość oceniam krytycznie,ale nigdy nie zestawiam jej z przeszłością,jako alternatywą. Cieszę się mimo wszystko,ze żyjemy w takiej Polsce,jakiej żyjemy,bo nie uważam jej za gorszą od tamtej z nostalgicznych wspomnień. Każdy niezadowolony ma dziś pełne prawo do legalnego działania i może działać na rzecz zmian. To nie było możliwe w PRL. I za to jestem opatrzności i aktywnym ludziom,którzy się do tego przyczynili,ogromnie wdzięczny.
3 maja 2014 o 09:05

 
Janusz Domagała:
 

Stasiu - nie uważam Cię za kłamcę. Jeśli chodzi o listy obecności, to mogła to być radosna twórczość poszczególnych wychowawców. Rozmawiałem przed chwilą z Jacią. Ona na pochody chodziła, ale żadnych list sobie nie przypomina.
Pisząc w tekście o restrykcjach mam na myśli presje typu: - jak nie pójdziesz na pochód, to zostaniesz wyrzucony ze szkoły lub pracy. To jest już poważna życiowa szykana dla danego człowieka. Ale wezwanie do szkoły rodziców, obniżenie oceny ze sprawowanie, czy też zabranie jednorazowe premii - wobec więzień dla dysydentów - jest śmiechu warte. Sam to zresztą zauważasz.

Dobrze, że teraz mamy wolność słowa (za wyjątkiem oskarżanych z par.196 KK "o obrazie uczuć religijnych"). Jeśli jesteśmy przy Święcie Pracy, to pomówmy o etosie pracy. Obecnie sytuacja w dziedzinie zatrudnienia idzie w Polsce w bardzo złym kierunku. Bezrobocie musi być, bo to jest uwarunkowane sytuacją gospodarczą kraju. Ale ci co mają zatrudnienie są coraz bardziej odzierani z praw pracowniczych, ze względu na charakter umów. Wczoraj mi dopiero Ikonowicz uświadomił (bo o tym nie wiedziałem), że w przypadku prac zleconych, umów o dzieło i innych "śmieciówek", komornik może zająć 100% wypłaty. Tylko umowa o pracę gwarantuje pozostawienie pewnej kwoty "na życie". A więc człowiek w ciężkiej sytuacji życiowej walczy, a te rozmodlone skurwysyny nie dadzą mu przeżyć. Ten stan rzeczy da się rozwiązać kilkoma prostymi ustawami nowelizującymi Kodeks Pracy. Ale do tego musi być wola rządzących. A kto rządzi? Popłuczyny po "Solidarności", pogrobowcy KLD, ze skorumpowanym PSL-em jako kwiatkiem do kożucha. To towarzystwo "wzajemnej adoracji", w różnych układach politycznych, od lat chodzi na pasku pracodawców i przez nich jest sponsorowane.

Ja tam wspomnieniami nie żyję. Wracam do wspomnień i wyciągam naukę z historii.
3 maja 2014 o 10:52


Stanisław Plutecki:
 

 "Nie chcem ale muszem" jeszcze coś dodać! Te "rozmodlone skurwysyny" aktualnie są w opozycji i ramie w ramie z SLD i Dudą z "S"bronią podobno ludu pracującego przed rządem. Uwaga druga i pytanie zarazem. Kto zabrał bezrobotnym absolwentom zasiłki i kto drastycznie obniżył progi dochodowe,uprawniające do zasiłków rodzinnych? Czy nie przypadkiem minister pracy Leszek Miller? Czemu to za dwóch swoich kadencji SLD nie wyprostowało odpowiednio prawa pracy? Co przeszkadzało lewicowej partii to uczynić? Januszku,szanuje cie za pewien rodzaj konsekwencji i klarowność poglądów,ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nadchodzi być może recydywa PiS,partii hasłowo socjalistycznej,ale tylko hasłowo, niczym SLD. Zatem kto ma wprowadzić te pozytywne zmiany dla pracujących i nie tylko? Co będzie jak nastaną rządy PiS sprzymierzone ze sprostytuowanym PSL i jakąś kanapą KNP,której wejścia do Sejmu całkiem wykluczyć się nie da ?Nie sądzisz chyba,że będzie ci bliżej do takiego przyszłego rządu? Dlatego wielu znajomym,którzy narzekają,mówię,że może być gorsza alternatywa.. Myślę,że mimo różnicy zdań, wiele nas łączy i tego się trzymajmy.
3 maja 2014 o 12:55


Janusz Domagała:
 

Stasiu - mało mnie jeszcze znasz. Przedstawiam się jako socjaldemokrata, nie obrażam się jak ktoś nazwie mnie socjalistą. Ale przez większość życia jestem drobnym kapitalistą (od 1979). "Państwowo" pracowałem tylko 5 lat. Nade wszystko cenię sobie wolność i prawa obywatelskie, a to są raczej cechy liberała. Nigdy nie należałem do żadnej partii, organizacji społecznej, związków zawodowych, bo nie cierpię nacisków typu: - "wicie, rozumicie" uzupełnione mrugnięciem oka. Rozróżniam obowiązki jednostki od powinności państwa. Nie mam nic przeciwko temu, gdy liberał twierdzi, że człowiek powinien radzić sobie w każdej sytuacji, a jak nie, to jest wyłącznie jego problem. Państwo natomiast ma obowiązek zapewnić godne życie wszystkim obywatelom. Nawet tym naznaczonym nałogami. Nie znaczy to oczywiście, że wszystkim "po równo". Ale nie może być tak, że człowieka wyrzuca się z mieszkania na bruk w XXI wieku. I tu doszliśmy do SLD. Sympatyzuję z partiami lewicowymi, ale z żadną nie wiążę się uczuciowo. Mam w danym okresie konkretne oczekiwania i tyle (pisałem o tym wczoraj przy okazji Palikota). Kibicowałem w 2001 Leszkowi Millerowi, ale "odkochałem" się już po 9 miesiącach jego rządów, ponieważ oszukał wyborców. W moich oczach skompromitował się doszczętnie, chociaż rozumiem dlaczego po raz drugi powierzono mu przewodnictwo partii. Jest po prostu sprawnym i skutecznym politykiem.

Co teraz? Czekam na odrodzenie się lewicy w Polsce. Liczyłem, że w imię wyższej konieczności dojdzie do koalicji SLD z Twoim Ruchem i mniejszymi partiami o tej ideologii, ale nadzieje okazały się płonne. Na dniach powstanie Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicz. Nie jestem zadowolony z rozdrobnienia, bo siła zawsze jest w koalicji (przynajmniej podczas wyborów), ale jak nie ma woli to trudno. W każdym razie wytrzymałość ludzka ma swoje granice. W końcu dojdzie do wybuchu.
4 maja 2014 o 21:55


Stanisław Plutecki:
 

Drobna uwaga! W Polsce nie ma odgórnie prowadzonej polityki gospodarczej i społecznej,która byłaby liberalna! Polskie państwo wydaje na szeroko rozumiany socjal 14,1%PKB,to jest procentowo więcej niż Szwecja,która wydaje 14%. Polska przez ostatnie 25 lat wydała ciężkie miliardy na reformowanie rzeczy niereformowalnych,co jest typowo socjalistyczne. Ile kosztowały wszelkie restrukturyzacje,które miały zreformować niereformowalną część sektora państwowego? Włos się jeży na głowie! I co? Gówno. Nierentowny przemysł stoczniowy(całościowo nierentowny w PRL),dziś jest na wymarciu,a Wilczka kiedyś chciano wieszać za próbę zamknięcia jednej stoczni. A górnicy? Włażono im do dupy przez całe PRL i ostatnie 25 lat i co? Przywileje tak,ekonomia NIE! Dziś górnik zapracowuje średnio na 7 lat swej emerytury,a bierze ją średnio 25 lat. Kto mu po 7 latach płaci? No,emerytka,która bierze 800zł emerytury i biedak,który na rękę bierze 1300zł. Tak jest w Polsce rozumiany socjalizm. Uprzywilejowani,są dalej uprzywilejowani,a misją dziejową działaczy związkowych,jest utrzymać przywileje! Czy ten Ikonowicz powiedział kiedyś prawdę pracownikom sektora państwowego,a zwłaszcza górnikom? Nie ruszy tematu utopienia społecznych pieniędzy w dotacje i kwasi dotacje do państwowych firm,a tam poszły pieniądze tych najbiedniejszych,których broni! Piszesz,że "państwo ma zapewnić godne życie wszystkim obywatelom"? Co jest tym "godnym" życiem. I czyim kosztem ta "godność" ma być zapewniona? Ci,faktycznie bogaci znajdą sposób by nie dać się oskubać,zatem na "godność" zapłacą przeciętni i biedni,uczciwi płatnicy podatków. Kto sfinansuje podwyżkę płacy minimalnej? Przecież nie przedsiębiorca,ze swego zysku,tylko ten trochę lepiej zarabiający,w "nagrodę" za to że coś więcej umie i coś więcej mu płacą,każą mu się podzielić z tym biedniejszym. Po co ma fachowiec zarabiać 1000zł więcej od nieudacznika,jak może tylko 500? Takie by były skutki podnoszenia urzędowo płacy minimalnej! Nigdy nie poprę kupowania spokoju społecznego,przez okradanie kogokolwiek. Ani tego bogatego,ani tego mniej zamożnego!!! Tylko rozwój gospodarczy da faktyczny spokój,a tego rozwoju nie da się osiągnąć metodami janosikowymi. Państwo,które dużo daje,musi najpierw dużo zabierać. My nie mamy państwa,które może sobie pozwolić,ani na duże zabieranie,ani na duże dawanie. Długo,długo,długo,będziemy jeszcze na dorobku,a nie dorobimy się dzieląc już z góry zakładany zysk na wydatki "konsumpcyjne". Ja nie jestem bezduszny,ale życie wyleczyło mnie z socjalistycznej,czy jak ty to nazywasz "socjaldemokratycznej" iluzji. Cóż,ty wierzysz w zadekretowaną sprawiedliwość społeczną,ja nie.
5 maja 2014 o 10:48



Janusz Domagała:
 

Stasiu - Dzięki za obszerny wykład. W wielu wątkach się z Tobą zgadzam. Ale ja mówię tylko o bezdomności, której przeciwdziałanie stanowi w wydatkach socjalnych państwa drobny procent.
Do Twojej wyliczanki błędów w czasie transformacji dorzucę - restrukturyzację firm państwowych poprzez celowe doprowadzenie do upadłości i sponsorowanie Kościoła kat. kwotą 6-13 mld. PLN rocznie.

A co do Piotra Ikonowicza, to w najbliższym czasie o nim napiszę. Jest to "trybun ludu", który robi rzeczy naprawdę ważne dla opuszczonych. Facet "ma nazwisko". Mógłby od 20 lat siedzieć w polskim lub europejskim parlamencie i kasować "godną" działkę, jak to robią inni. On świadomie odszedł z polityki i żyje skromnie z publicystyki. Głównie zajmuje się pisaniem za friko odwołań na decyzje urzędów i sądów dotyczących wyrzucenia mieszkańców "na bruk", oraz blokuje czynnie eksmisje komornicze. Mądre i dalekowzroczne rządy nie dopuszczają do tego, aby "trybun ludu" miał zatrudnienie na barykadzie. Bo to jest balansowanie nad przepaścią. Powiesz - rewolucje to przeżytek. Niekoniecznie! Przypominam tę z czerwca 2013 r. w Turcji, zresztą trwającą do dzisiaj.
8 maja 2014 o 08:58


Stanisław Plutecki:
 

No,może nie wykład,bo była to pisana spontanicznie odpowiedź. Co do Ikonowicza,to jest to dla mnie i dla wielu,taki Korwin Mikke lewicy. Tacy ludzie nic w polityce nie osiągają,bo tam musi być miejsce na kompromisy i liczenie się z realiami. A co do barykad? Kto na nie pójdzie?Chyba tylko kibole,bo bezdomni są za słabi fizycznie,a reszta jest mocna siłą "krzykactwa" swych przywódców. Zatem rewolty,o jakiej myślisz nie będzie. Wbrew pozorom nie da się skrzyknąć,aż tylu frustratów,zdeterminowanych do działań "barykadowych". Majdanu tu nie będzie. Przynajmniej w dającej się przewidzieć,bliskiej przyszłości. Nie oceniaj aż tak nisko rządzących i ew. ich następców,bo oni wbrew pozorom,mają świadomość realiów,tylko czasem rżną głupa,jak się to politycznie opłaca. Jednego możesz być pewien,że poza jakimiś ekscesami Ikonowicz na barykadzie nie stanie. Przedstawiłeś się jako drobny kapitalista. Zatem czy zapytałeś Ikonowicza czy ci obniży podatek czy podwyższy ,no bo z czegoś trzeba mieć kasę dla swych podopiecznych. I jeszcze jedno. Względnie stabilna sytuacja ekonomiczna i społeczna Polski nie jest iluzją,tylko faktem i należy do dostrzegać,na równi z wieloma problemami,które zasygnalizowałeś. A że właśnie tak jest,to nie ma barykad!
8 maja 2014 o 10:25

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz