sobota, 24 marca 2018

NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA - KRÓLOWA POLSKI

Artykuł opublikowany 3.05.2013




Intronizacja Najświętszej Maryi Panny to (wbrew pozorom) nie jest pomysł władców polskich. W roku 1620 książę Maksymilian I ogłosił Maryję królową Bawarii i patronką Ligi Katolickiej, popierającej Cesarstwo podczas wojny trzydziestoletniej. Chodziło o zmobilizowanie miast katolickich do walki z husytami i protestantami. To samo uczynił w 1636 r. Ludwik XIII, przystępując do tej samej wojny po stronie protestanckiej. On z kolei - oddając tron Francji Maryi - chciał uspokoić katolickich poddanych oraz zneutralizować akt Maksymiliana I. Obaj władcy zatem, mieli konkretny interes w intronizacji NMP. Przy okazji postawili przed Maryją nie lada wyzwanie - została monarchinią dwóch walczących ze sobą stron.
Nurtuje mnie problem natury teologicznej. Jeżeli obydwie strony konfliktu zbrojnego wyznają i modlą się w intencji zwycięstwa do tego samego boga, to jak interpretować porażkę. Oczywiście pamiętając, że każdy bóg jest sędzią sprawiedliwym.
Odpowiedź wydaje się trywialna. Ale... wertując choćby historię Polski można dojść do całkiem odkrywczych wniosków.





                       Ikona Matki Boskiej Częstochowskiej - "Czarna Madonna"
                       Klasztor na Jasnej Górze

                     
                     

Polityczne wykorzystanie Matki Boskiej, najwyraźniej zainspirowało Jana Kazimierza. 1 kwietnia 1656 r., we Lwowie, przed obrazem NMP Łaskawej proklamował Maryję "królową Polski". W tym czasie trzy czwarte Rzeczypospolitej Obojga Narodów, była jeszcze pod okupacją szwedzką. Król zaprzysiągł, że po wyzwoleniu kraju "lud od wszelkich obciążeń i niesprawiedliwego ucisku uwolni" oraz ostatecznie wypędzi arian.  Oczywiście przyrzeczeń danych ludowi - jak to zazwyczaj bywa - nie dotrzymano. Ostały się postulaty ideologiczne dotyczące "świętego Kościoła Rzymskiego". "Śluby lwowskie" dały początek utożsamianiu wyznania rzymskiego z narodowością polską i litewską. Rozpaliły fanatyzm religijny oraz pogrzebały respektowaną wcześniej w Rzeczpospolitej tolerancję wobec innych wiar. I trwa to, niestety, do dnia dzisiejszego...

Skoro zostały wydane akty intronizacyjne, to Kościół kat. - swoim zwyczajem -  wykorzystał ten fakt i zaczął koronować wizerunki NMP. Pierwszej uroczystej koronacji dostąpiła 27 sierpnia 1631 r. Santa Maria delle Febre w Rzymie. Dokonał tego osobiście papież Urban VIII. Decyzję o koronacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w dniu 8 września 1717 r., podjął Klemens XI. Ten sam papież, podczas swojego pontyfikatu, wyróżnił w ten sposób tylko kilka obrazów. Za czasów Piusa IX (1846-1878) nadano sto aktów koronacyjnych. Później koronacje mnożyły się w postępie geometrycznym. Diecezje, na których terenie znajdował się  wyróżniony obiekt, wnosiły do kasy Watykanu spore daniny dziękczynne. Dość powiedzieć, że w Polsce od 1717 r. miało miejsce 197 aktów koronacyjnych, z czego 135 w PRL, a tylko 21 w II Rzeczpospolitej.


Należy zauważyć, że koronacje wizerunków NMP miały często nie tylko religijny charakter. Zezwolenie na koronację Czarnej Madonny w Częstochowie było elementem umacniania pozycji Augusta II Sasa na tronie polskim.  Król, za ten gest, nie był Klemensowi XI dłużny. Oddał się uroczyście w niewolę Maryi. Było to zaskakujące (a dzisiaj zabawne) dla znawców ówczesnego dworu. August II był nie gorszym birbantem od Sławoja Leszka Głodzia, a dodatkowo jeszcze gustował w orgiach seksualnych. Najwyraźniej nie przeszkadzało to papieżowi. W tym czasie papiestwo popierało to, co w Rzeczypospolitej wsteczne i zaściankowe. Nacjonalizowanie kultu maryjnego do zabiegów postępowych zaliczyć nie sposób. Proces ten niestety trwa do dziś. Przypominam, że wielkim apologetą szerzenia kultu maryjnego był Jan Paweł II.  Na swych szatach nosił literę "M." oraz słowa Totus Tuus (Cały Twój), a słowa te "nie odnoszą się do Chrystusa, lecz do Marii".
W Polsce celebruje się uroczystości, święta i wspomnienia Maryi - 47 razy w roku kalendarzowym.

 

                             Pseudoartystyczny obrazek z gazetek kościelnych.
                                    Brakuje tylko szczątków tupolewa.


Intronizowano również w naszym kraju Chrystusa. Dwukrotnie w II Rzeczypospolitej. Ostatni raz 28 października 1951 r. w konspiracji - więc chyba się "nie liczy". Ale pomysł ten - iście odlotowy - odżywa co jakiś czas. Tuż przed referendum w sprawie nowej konstytucji, członkowie Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" pod wodzą Mariana Krzaklewskiego ksywa "Piękny Maryjan", w kwietniu 1997 wystosowali apel "Do społeczeństwa polskiego", w którym pisali, iż "przekonani, że ludzkimi siłami będzie nam bardzo trudno odrzucić przedstawioną w referendum konstytucję, postanawiamy ponownie dokonać Intronizacji Chrystusa Króla AD 1997 oraz wzywamy wszystkich patriotycznie myślących Polaków, aby do tego aktu dołączyli się". Nie udało się, ale rodzimi dewoci/bigoci ducha nie gaszą. Nastała moda na wznoszenie posągów Chrystusa króla w formie drapaczy chmur.

I jeszcze jedna oryginalna intronizacja rodem z polskiego zaścianka. Otóż w roku 1979 przeprowadzono w Kaliszu koronację obrazu Świętej Rodziny. Był to pierwszy w świecie przypadek koronacji św. Józefa. Rzecz się jednak nie przyjęła. Może dlatego, że w niedalekiej przeszłości, opiekował się już Polską jeden Józef - nazwiskiem Wissarionowicz Dżugaszwili. Ksywy nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz