W Polsce - wzorem zagranicy - zaczęto wprowadzać dodatkowo dwóch sędziów w spotkaniach piłki nożnej. A więc jest ich już sześciu: - główny na płycie boiska, dwóch liniowych, dwóch bramkowych i techniczny umiejscowiony w okolicy ławek rezerwowych, którego zadaniem jest dokonywanie zmian w składach drużyn i w nagrodę wysłuchiwanie inwektyw sfrustrowanych zawodników, trenerów i oficjeli. Okazuje się jednak, że ilość nie przechodzi w jakość.
Przykładem jest ostatni mecz pomiędzy Wisłą a Legią, rozegrany 13.04.13. Od razu zastrzegam, że nie kieruje mną ślepy patriotyzm lokalny. Jestem od zawsze zagorzałym kibicem "Białej gwiazdy", ale nade wszystko realistą. Wisła jest od jakiegoś czasu w rozsypce, będącej pokłosiem beznadziejnej polityki kadrowej poprzedniego zarządu z byłym prezesem Bogdanem Basałajem na czele.
Otóż Kolegium Sędziów PZPN na jednego z arbitrów bramkowych tego meczu wyznaczyło niejakiego Sebastiana Jarzębaka. I zrobiło się wesoło. W 13. minucie meczu Artur Jędrzejczyk dośrodkował piłkę, będącą pół matra za linią bramkową. Padła pierwsza bramka dla Legii. Sebastian "Sprawiedliwy" stał dwa metry od zdarzenia, co widać dokładnie na poniższym zdjęciu. Po zmianie stron na bramkę lustrowaną przez Jarzębaka atakowała Wisła. Sędzia nie zauważył, że bramkarz gości złapał za linią bramkową piłkę ekspediowaną przez swojego obrońcę, a potem ewidentnego zagrania ręką na polu karnym.
Wypaczenie wyniku meczu przez sędziów, w tym wypadku nie miało większego znaczenia. Wisła (na własne życzenie) zakończy sezon w środku tabeli. Legia prawdopodobnie zdobędzie tytuł Mistrza Polski. Ale co by było, gdyby obie drużyny walczyły o mistrzostwo? Znając kiboli po obu stronach, doszłoby do zamieszek, a może nawet totalnej demolki. Za porządek na stadionach nie mogą odpowiadać tylko kluby i policja. Od PZPN-u musimy wymagać zapewnienia obsady sędziowskiej o najwyższych kwalifikacjach, ponieważ są oni kluczowym elementem widowiska. Zdaję sobie sprawę, że takich arbitrów obecnie nie posiadamy. Od lat na wielkich piłkarskich imprezach polscy sędziowie są nieobecni. To nie przypadek. Trzeba więc pomyśleć o imporcie arbitrów z krajów ościennych (były już takie próby). Przynajmniej na mecze podwyższonego ryzyka. A polskich "kaloszów" przesunąć do niższych klas. Niech szlifują cholewy.
Co na to centrala PZPN?
Szef Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki przyznaje, że arbiter popełnił błąd, ale od razu tłumaczy go złym ustawianiem za linią bramkową. Jest to kuriozalne, ponieważ na szkoleniach - myślę - uczą sędziów gdzie powinni stać podczas szarży napastnika do linii końcowej. Przesmycki zastanawia się, czy jest sens kontynuować eksperyment z sędziami bramkowymi. Osobiście uważam, że - przy takiej realizacji jak w Krakowie - są to wyrzucone pieniądze w błoto. Jakby nie było sędziego bramkowego, asystent byłby zobowiązany podążać za zawodnikiem do narożnika i bez problemu wychwyciłby wyjście piłki poza boisko. A tak to nie interweniował, ponieważ wiedział, że bramkowy jest bliżej i lepiej widzi.
Prezes Boniek stwierdził na twitterze: - Myślę, że jak sześciu sędziów nie widzi pewnych rzeczy, to problem jest duży. Stres i odpowiedzialność czasami niestety paraliżują. Ale zaraz potem atakuje p.o. prezesa Wisły Jacka Bednarza za to, że ten domaga się projektu zmian dotyczących sędziów.
Prezes Boniek przerwał na chwilę konferencje prasową w sprawie błędów sędziowskich w ekstraklasie. W dyskretnie ukrytej za uchem słuchawce swojego wypasionego tableta, usłyszał:
- To ja, Jarzębak Sebastian, sędzia ekstraklasy...... niech żyje nam Prezes sto lat!
Zibi słuchał z rosnącym zaciekawieniem.
- ...To jeszcze raz ja, Jarzębak Sebastian. W sobotę nie mówiłem, bo sędziowałem w Krakowie..... łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam Prezes naszego związku, niech żyje nam!!! To śpiewałem ja, Jarzębak Sebastian.
Głos w słuchawce umilkł. Prezes zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha i dyplomatycznie trzymając się za podbródek, łowił ulatujące słowa. Wydawało mu się, że Jarzębak wciąż śpiewa jeszcze, a to echo grało.
- Co robić, co robić - pytał gorączkowo siebie samego. - Miałem właśnie ogłosić, że cała szóstka sędziująca mecz Wisła - Legia zostaje zawieszona do końca sezonu.
EPILOG (całkiem poważny)
Wczoraj (15 kwietnia) napisałem powyższy tekst. Na koniec pozwoliłem sobie na żart. Dzisiaj w "Gazecie Wyborczej" czytam, że - pomimo kardynalnych błędów - Huberta Siejewicza i jego asystentów nie spotka żadna kara. Zbigniew Przesmycki stwierdził tajemniczo: - "to nie ludzie zawiedli, zawiódł system". A mnie się wydaje, że "układy" w PZPN - bez względu na skład zarządu - nigdy nie zawodzą.Bareizmy wiecznie żywe!
Sędziowie spotkania Wisła - Legia (13.04.2013 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz