Artykuł opublikowany 14.10.2013
13
października 2013 godz. 21 - pierwszy komunikat podaje nieoficjalnie,
że frekwencja wyniosła 27,2% a więc do wymaganego progu 29% (w liczbach
bezwzględnych 389 430 obywateli Warszawy) - od którego referendum byłoby
wiążące - zabrakło 1,8% czyli dokładnie 11683 osób.
Widać
z tego jasno, że PO z pomocą SLD obroniła Hannę Gronkiewicz-Waltz.
Wykorzystano do tego wątpliwe moralnie i na pewno aspołeczne metody. W
młodej demokracji jaką jest Polska, przekonywanie ludzi do brania
czynnego udziału we wszelkiego rodzaju inicjatywach obywatelskich idzie
jak po grudzie. W tej sytuacji namawianie wyborców do bojkotu referendum
to strzał w kolano. Krótkowzroczność, która z czasem obróci się
przeciwko inicjatorom takich poronionych pomysłów, ale dotknie niestety
wszystkich. Platforma Obywatelska po porażkach swoich ludzi w Elblągu i
na Podkarpaciu postanowiła bronić HGW jak niepodległości. Kilka
lat temu ten sam manewr zastosowało PiS, broniąc w Łodzi "czwartego
króla" Jerzego Kropiwnickiego. Tam na szczęście demokracja zwyciężyła!
Jest to najlepszy dowód
na degenerację polskiej klasy politycznej w myśl hasła: - "po nas
choćby potop". Ja wiem, że polityka jest brudna i nie tam należy szukać
wartości moralnych. Ale jest jakaś granica hipokryzji. Poza tym już za
dwa lata, jak nigdy, potrzebna będzie nadzwyczajna mobilizacja wyborców,
celem osłabienia rozmiarów przewidywanego zwycięstwa PiS-u.
W
dzień poprzedzający i podczas referendum obowiązywała cisza wyborcza -
to zrozumiałe. Ale również zakazane było podawanie informacji
dotyczących frekwencji. Nie wiem jak się to ma do przepisów
Ordynacji Wyborczej. Widzę natomiast, że w zaistniałej sytuacji, gdy
zabrakło jedynie niecałe 12 tys. ważnych głosów, zakaz ten był
kluczowym.
W
najbliższych dniach będą rozpatrywane protesty. Nawet jeśli wszystko
odbyło się zgodnie z prawem, to niesmak pozostanie. W kategoriach
moralnych referendum zostało sfałszowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz