Artykuł opublikowany 29.02.2012
FRYDERYK FRANCISZEK CHOPIN (ur. 22 lutego lub 1 marca 1810 roku w Żelazowej Woli; zm. 17 października 1849 roku w Paryżu)
"Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel "
/Cyprian Kamil Norwid/
Dom Chopinów w Żelazowej Woli
Początek mało znanej opowieści biograficznej (monografii) JAROSŁAWA IWASZKIEWICZA pt. "Chopin" : -
Czasami drobne zdarzenia wywołują całe morza atramentu.
Kiedy
wikary parafii Brochów pod Sochaczewem powrócił w drugi dzień
Wielkanocy do swego kościoła z chrzcin, które się odbyły w Żelazowej
Woli, i począł spisywać metrykę dopiero co ochrzczonego dziecięcia - nie
wiedział, jakie skutki mieć będzie jego roztargnienie.
- A kiedy to dziecię na świat przyszło? - spytał organistę.
Organista miał już w czubie. Ojciec nowonarodzonego dziecięcia, jako Francuz prawdziwy, znał się na winie.
- A czy ja wiem? - odpowiedział. - Mówili, że miał dwa miesiące.
- Właśnie - namyślał się ksiądz - dwa miesiące? To znaczy urodził się 23 lutego. Pisz waść 23 lutego...
- No, może nie tak okrągło miał dzieciak dwa miesiące?
- No to pisz waść 22 lutego.
- Słusznie - powiedział organista - i zaczął pisać, mówiąc głośno, co pisze:
Ja,
jak wyżej [Józef Morawski, wikary brochowski], spełniłem obrzędy nad
niemowlęciem [...] urodzonym [...] z Wielmożnego Mikołaja [...]
- Jak to się pisze to nazwisko? - spytał księdza.
- A bóg raczy wiedzieć. Jakieś to nieszlacheckie nazwanie. Pisz waść jak chcesz.
- Syna imć pana Choppen...
(...)
W
rzeczywistości Fryderyk Franciszek Chopin urodził się prawdopodobnie 1
marca 1810 roku, przynajmniej sam Chopin stwierdził to kilkakrotnie; tę
samą datę wymienia w swym liście jego matka, a ona chyba o tym najlepiej
wiedziała.
Z
zasady nie daję wiary osobom duchownym wszelkich wyznań, tak więc za
prawdziwą datę urodzin kompozytora uważam tę podaną przez matkę - Teklę Justynę Krzyżanowską.
"Światem
Chopina była Europa. Choć w chwili zwątpienia poważnie rozważał, czy
nie wyemigrować za ocean, został nad Sekwaną do końca swych dni. Jego
sztuka wywodziła się z polskich tradycji muzycznych, ale jej korzenie
sięgały dzieł największych europejskich mistrzów minionych epok. On sam
darzył wielkim szacunkiem geniusz Bacha i Mozarta, doceniał monumentalne
dzieła Beethovena, a także Haendla. W wieku młodzieńczym fascynował go
wirtuozowski styl brillant, królujący wówczas w europejskiej pianistyce.
Gra koncertującego w Warszawie fenomenalnego skrzypka, Niccolò
Paganiniego oczarowała Chopina i stała się dla niego inspiracją do
skomponowania arcydzieła - pierwszego cyklu etiud. Włoski rodowód miało
także słynne Chopinowskie legato - śpiewny sposób gry wywodzący się z operowego stylu bel canto."
/Teresa Czerwińska/
Portret Chopina
– obraz wykonany ok. 1838 przez Eugene`a Delacroix, obecnie znajdujący
się w zbiorach paryskiego Luwru. Portret jest częścią nigdy
nieukończonego obrazu Chopin i George Sand, który w XIX wieku został rozcięty. Jest to zapewne najbardziej znany portret kompozytora.
"Około
trzeciej przyszedłem do księżnej Marceliny. Byłem wstrząśnięty utworami
Chopina, które mi grała. Nic banalnego, bezbłędna kompozycja. Cóż można
znaleźć doskonalszego? Bardziej przypomina Mozarta niż ktokolwiek inny.
Jego motywy, podobnie jak u Mozarta, przychodzą same, słyszy się je,
zanim zabrzmią."
„Wracałem
z Grzymałą rozmawiając o Chopinie. Grzymała mówił, że jego improwizacje
były znacznie śmielsze niż ukończone dzieła. Rzecz ma się tu
niewątpliwie tak samo jak ze szkicem i obrazem skończonym. Nie, nie
psuje się obrazu kończąc go."
/Eugene Delacroix/
CZESŁAW MIŁOSZ
Na małą murzynkę grającą Chopina
Gdybyś ją widział, panie Fryderyku,
Jak ciemne palce kładzie na klawiszach
I kędzierzawą głowę pilnie schyla,
Jak nogę szczupłą stawia na pedale
Śmiesznie dziecinną, w zdeptanym buciku,
A kiedy sala nagle się ucisza,
Pierwiosnek dźwięku powoli rozwija.
Gdybyś zobaczył na sali, w półmroku,
Jak błyszczą zęby w rozchylonych ustach,
Kiedy fortepian twoje troski niesie,
I jak ukośną smutą pada z boku,
I wrzawą ptaków przez witraże chlusta
Wiosna w nieznanym z imienia ci mieście,
Gdybyś zobaczył, jak te dźwięki fruną,
I targną pyłem, słoneczną kolumną
Nad czarną twarzą, na dłoni opartą –
/z tomu Światło dzienne 1953/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz