Artykuł opublikowany 10.01.2015
9 stycznia 2015 roku odszedł JÓZEF OLEKSY (*)
Lewicowiec przyjazny ludziom, zawsze życzliwy i pogodny pomimo krzywd, jakich zaznał od przeciwników politycznych.
Fot. Jacek Herok
W
zasadzie na tym powinienem zakończyć przez wzgląd na szlachetną
sylwetkę zmarłego. Muszę jednak zareagować na niezwykłą aktywność
medialną byłego prezydenta RP w pierwszych godzinach po śmierci Józefa
Oleksego.
Polityka
jest brudna, więc w tych kręgach nie ma co doszukiwać się zachowań
etycznych, ale są granice podłości. W grudniu 1995 Milczanowski i
Zacharski dokonali zamachu stanu doprowadzającego do obalenia
pierwszego, lewicowego rządu w demokratycznej Polsce. Śledztwo
prowadzone w tej sprawie, już w kwietniu 1996 zostało umorzone z powodu
braku jakichkolwiek wiarygodnych dowodów. Konstruktor nikczemnej intrygi
- ówczesny prezydent RP Lech Wałęsa - do wczoraj nie zdobył się na
słowa samokrytyki. Za to po śmierci człowieka, któremu świadomie złamał
karierę polityczną, a co ważniejsze poddał w wątpliwość jego dobre imię -
nagle przemówił. Ten arogant i megaloman, nie szanujący nikogo oprócz
siebie, przez cały dzień tokował w mediach peany na cześć zmarłego
kończąc frazą: "przepraszam i zwracam honor", gdzieniegdzie dorzucając
jeszcze w pakiecie prośbę o przebaczenie. Przeprosiny w porządku! Z
przebaczeniem gorzej, albowiem trudno oczekiwać takiej łaski od
zmarłego. Należało zebrać się na odwagę tydzień wcześniej, gdy
pokrzywdzony był jeszcze w pełni władz umysłowych. Teraz gest ten jest
tylko prostackim zabiegiem "pod publiczkę". Wałęsa uzurpujący sobie
prawo do "zwracania honoru" osobie pomówionej o działalność agenturalną,
to Himalaje bezczelności i hipokryzji. Jest raczej pewne, że
pierwszy przewodniczący "Solidarności" w latach 70. XX wieku był tajnym
współpracownikiem SB. W żadnej mierze nie mam zamiaru umniejszać jego
późniejszych zasług, ale patetyczne zwroty w ustach zatwardziałego
kłamcy lustracyjnego brzmią fałszywie.
Bolku - zamilknij w okresie żałoby. Tego wymaga ludzka przyzwoitość!
Fot. Andrzej Lange
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz