Artykuł opublikowany 22.12.2014
Historia
budowy Świątyni Opatrzności Bożej liczy ponad 200 lat. Miała powstać
jako wotum wdzięczności za Konstytucję 3 Maja. Wzmianka o budowie
świątyni poświęconej "Najwyższej Opatrzności", znajduje się w aneksie do
tekstu Konstytucji pt. "Deklaracja Stanów Zgromadzonych". Twórcami i
redaktorami tekstu ustawy zasadniczej na Sejmie Czteroletnim byli w
większości masoni: - Stanisław August Poniatowski, Ignacy Potocki,
Scypione Piattoli oraz Stanisław Kostka Potocki, Kazimierz Nestor
Sapieha, Ignacy Działyński, Tadeusz Matuszewicz, Adam Kazimierz
Czartoryski.
W
I i II Rzeczypospolitej nie było na to środków, chociaż w 1792 roku
zabrano się żwawo do roboty. Ale II rozbiór Polski i wkroczenie Rosjan
do Warszawy spowodował przerwanie dopiero co rozpoczętej budowy.
Pierwszy raz idea wypełnienia "ślubów" Sejmu Wielkiego odżyła w 1921,
tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Uchwalono nawet na tę
okoliczność ustawę. Jednak ówcześni decydenci wykazali się zdrowym
rozsądkiem i odpowiedzialnością, przedkładając konieczność finansowania
doraźnych potrzeb obywateli powstającej z gruzów państwowości, ponad
fanaberie hierarchów Kościoła kat.. Ponadto dotykające Polskę w
międzyczasie zawieruchy dziejowe (III rozbiór Polski i II wojna
światowa), skutecznie te gigantomańskie zapędy blokowały. Nawiasem
mówiąc konfederacja targowicka, będąca de facto przygotowaniem gruntu
pod III rozbiór Polski, była gorąco popierana przez Kościół kat.. Papież
Pius VI wystosował specjalne błogosławieństwo dla dzieła konfederatów.
Zdrajcami popierającymi Targowicę okazali się: - prymas Michał Jerzy
Poniatowski, biskup chełmski Wojciech Skarszewski, biskup żmudzki Jan
Stefan Giedroyć, biskup poznański Antoni Onufry Okęcki, biskup łucki
Adam Naruszewicz i biskup wileński Ignacy Jakub Massalski. Zgrana
kompanija sprzedawczyków.
Liczący
dwa tysiąclecia Kościół kat. potrafi cierpliwie czekać, ale i
bezwzględnie uderzyć. W 1991 r. z inicjatywą "odkurzenia" idei budowy
Świątyni Opatrzności Bożej wystąpił - czując sprzyjający wiatr - prymas
Polski kardynał Józef Glemp. Niedopieszczony sługa boży o niewybujałym
intelekcie i w dodatku stojący zawsze w cieniu Karola Wojtyły, zapragnął
zbudować za państwowe pieniądze swoją "piramidę". W końcu zabiegi
purpurata uwieńczone zostały sukcesem. Sejm RP uchwałą z dnia 23
października 1998 r. wyraził uznanie dla inicjatywy prymasa Polski.
Przypominam, że działo się to za rządów AWS. W Parlamencie rej wodzili
konfesyjni politycy: - Płażyński; Grześkowiak; Sobecka; Czarnecki; J.
Kaczyński; Kapera; Kropiwnicki; Łopuszański; Piłka; Niesiołowski...
Pracami rady ministrów kierował z tylnego siedzenia Marian Krzaklewski.
Nominalny premier Jerzy Buzek był tylko figurantem i to w stadium
klinicznym. Nawet podczas golenia widział w lustrze Pięknego Maryjana.
Wicepremierował Janusz Tomaszewski - absolwent zawodówki, specjalista od
wałów korbowych. Największe dokonania tych polityków to projekt
ogłoszenia Chrystusa królem Polski, oraz cztery reformy, z których
następne rządy jeszcze długo i kosztownie będą musiały się wycofywać.
Wizualizacja Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie
Lud
boży nie chce jednak finansować Opatrzności, ponieważ nikt z bogatego
panteonu świętych w tamtej okolicy się nie objawił. Nie śmiem
przywoływać Maryi Dziewicy, ale ukazanie się chociażby św. Józefa, albo
konkurencji w postaci np. Pana Buka - Potwora Spaghetti, spowodowałoby
aktywizację turystyki pielgrzymkowej, co z kolei dawałoby nadzieję na
stałe zyski. Ale decyzja polityczna kościółkowych parlamentarzystów i
chęć szczera hierarchów to jednak za mało, by otworzyć pularesy
wiernych. Co prawda archidiecezja warszawska rozporządza miliardowym
majątkiem, ale ojcowie Kościoła kat. przez wieki wypracowali zasadę, że
środki finansowe na ich przedsięwzięcia są pozyskiwane z zewnątrz. Zatem
niechaj tradycji stanie się zadość - tak nam dopomóż Panie Boże i
Wszyscy Święci!
Trzeba
było koniecznie wymyślić jakiś "myk", aby sięgnąć po pieniądze
podatnika. I wymyślono: - w Świątyni Opatrzności Bożej utworzy się
Centrum Opatrzności Bożej, a mówiąc prościej muzeum Jana Pawła II i
kardynała Wyszyńskiego. Jakie to proste, a zarazem genialne! To nic, że w
Polsce przez minione 25 lat otwarto więcej tzw. instytutów myśli JP II,
niż Karol Wojtyła miał myśli. To nic, że w momencie przyjęcia przez
posłów uchwały o utworzeniu w budżecie rezerwy celowej na dofinansowanie
przedsięwzięć kulturalnych (w tym ŚOB), budowa była na etapie wylewania
fundamentów, a muzeum ma znajdować się na 8 piętrze, tuż pod kopułą. To
nic w końcu, że w 2011 NIK zakwestionowała jedną z dotacji budżetowych.
Od 2008 roku władze RP wyznające liberalizm gospodarczy, zapewniające
obywateli o transparentności działania swoich urzędników, dopuściły do
finansowania zachcianek Kościoła kat., gwałcąc tym samym zapisy
konstytucyjne.
W
sumie na sfinansowanie Świątyni Opatrzności Bożej (oficjalnie na
muzeum) budżet państwa wydał już ok. 70 mln złotych, nie licząc 20 mln
wyłożonych przez sejmik województwa mazowieckiego na przygotowanie
ekspozycji (2006). Na wybudowanie jakiegokolwiek muzeum - nawet
"wypasionego" - wystarczy z powodzeniem kilka milionów. Ostatnio, pod
osłoną nocy, przegłosowano w Sejmie poprawkę do budżetu na rok 2015, zgłoszoną przez posłów PO i PSL.
Zakłada ona przekazanie 16 mln zł z puli kultury na utworzenie rezerwy
celowej pod nazwą "Środki na realizację zadań w zakresie kultury, w tym
Muzeum Jana Pawła II w Świątyni
Opatrzności Bożej". Za przyjęciem poprawki głosował POPiS; PSL i Jego
Szerokość Ryszard Kalisz, mający ambicję zostania kandydatem
zjednoczonej lewicy w wyborach prezydenckich. Rysiu, fajny chłopaku -
nie nadymaj się tak bardzo. Prezydentem RP zostanie ponownie niepociumany Bronisław Komorowski. Decyzja zapadła poza lewicą. Podjął ją Jarosław Kaczyński wystawiając w szranki jakąś tam Dudę. Ale to już inny temat.
Ktoś
dowcipnie zauważył, że bryła świątyni przypomina wyciskarkę do
cytrusów. Takie nasuwa się skojarzenie podczas oglądania budowli. Ale ma
to też znaczenie symboliczne. W Polsce brakuje środków na wszystko: -
ochronę zdrowia; oświatę; drogi; budownictwo socjalne; etc.. Dla
ratowania budżetu sięga się do kieszeni najbiedniejszych, bo są ich
miliony. Z drugiej strony lekką ręką sponsoruje się budownictwo
sakralne, tylko dlatego, by zapewnić sobie przychylność kleru podczas
wyborów. Dokonuje tego arogancka - za sprawą swojej bezkarności - kasta,
składająca się z resztek przechrzczonych postkomuchów i większości
zdegenerowanych postsolidaruchów.
Kościół
katolicki bezczelnie wyciska państwo polskie jak cytrynę. Na
otrzeźwienie czynnych polityków nie ma co liczyć, bo to są zdrajcy
interesów społecznych. Do czego to doprowadzi? Odpowiedź znajduje się na
kartach historii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz