Artykuł opublikowany 13.10.2013
Nie
wiem jakim prezydentem jest Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie mieszkam w
Warszawie i rzadko tam bywam. Wiem, że otrzymała staranne wykształcenie
na Uniwersytecie Warszawskim - jednej z najlepszych uczelni w Polsce.
Działo się to w PRL-u, co stanowi dodatkowy argument świadczący o
solidności zdobytej wiedzy. Niewątpliwie magisterium ze specjalizacją publiczne prawo gospodarcze i doktorat na podstawie dysertacji Rola ministra przemysłowego w zarządzaniu gospodarką państwową, poparte
wieloletnią pracą na wysokich stanowiskach państwowych jest
wystarczającą legitymacją do piastowania urzędu prezydenta stolicy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz - młoda, wykształcona, pełna energii.
Inna
sprawa to życie duchowe Hanny Gronkiewicz-Waltz. W 1982 zaczęła brać
udział w Ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Nie widzę w tym nic zdrożnego,
chociaż tego nie rozumiem. Czas stanu wojennego sprzyjał rozterkom
egzystencjalnym w poszukiwaniu własnej tożsamości. Była wówczas
pracownikiem naukowym UW, a więc osobą prywatną. Sytuacja uległa
diametralnej zmianie, gdy w grudniu 1991 prezydent Lech Wałęsa złożył w
Sejmie wniosek o powołanie jej na stanowisko prezesa Narodowego Banku
Polskiego, a przyszła szefowa banku centralnego jakby nie załapała
doniosłości tego, w czym przyszło jej uczestniczyć. W wywiadach
prasowych z całą powagą oświadczała, że w ważnych sprawach zawsze zwraca
się o "radę" do Ducha Św.. Taka kuriozalna deklaracja w ustach
wysokiego urzędnika świeckiego państwa jest niedopuszczalna. W okresie
transformacji ustrojowej po 1989, gdy dochodzące do głosu środowiska
konfesyjne zaczęły lansować teorię, że wolność zawdzięczamy Bogu i jego
funkcjonariuszom na Ziemi, takie stwierdzenie pachniało
koniunkturalizmem i konformizmem. Ponadto przekazała Kościołowi kat.
jasny sygnał (niechcący?), że może śmielej przystąpić do łupienia Skarbu
Państwa.
Referendum
jest w państwach demokratycznych ważnym instrumentem dialogu
społeczeństwa z władzą . Jak tego elementu brakuje, to dialog przeradza
się w ekscesy uliczne. 13 października 2013 ma odbyć się referendum w
sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta
Warszawy. Partia rządząca, z której wywodzi się obecna prezydent,
prowadzi od kilku tygodni bezprecedensową kampanię na rzecz bojkotu
plebiscytu. Od ponad 20 lat bolejemy (i słusznie), że społeczeństwo
polskie cechuje brak odpowiedzialności obywatelskiej. W wyborach na
różnych szczeblach frekwencja na ogół nie przekracza 50%. I nagle
okazuje się, że prawidłowa postawa to bojkot. Dlaczego? - prosta sprawa.
Analitycy PO - po zapoznaniu się z nastrojami wśród Warszawiaków -
dobrze wiedzą, że jedyną szansą na utrzymanie stanowiska przez HGW jest
doprowadzenie do ogłoszenia nieważności referendum ze względu na zbyt
małą frekwencję (próg to 389 430 osób). Ale o tym się głośno nie mówi.
Oficjalna propaganda podaje, że poparcie dla urzędującej prezydent
wynosi 53%. Skoro tak, to nielogicznym jest namawianie wyborców do
pozostania w domu. Trzeba iść, obronić swoją kandydatkę i odtrąbić
zwycięstwo partii rządzącej a przy okazji demokracji.
Budowanie
społeczeństwa obywatelskiego, to proces wieloletni. Należy zakorzenić w
ludziach nawyk uczestnictwa w ważnych wydarzeniach
społeczno-politycznych, który potem będzie automatycznie przechodzić z
ojca na syna. Bo PAŃSTWO to MY. W kuglarstwo na rzecz bojkotu referendum
PO zaangażowała znanych przedstawicieli świata kultury i nauki (o
politykach nie mówię, bo to swołocz pilnująca tylko swojego
partykularnego interesu). Dziwię się, że pozwalają sobą manipulować!
Widziałem ostatnio (po raz pierwszy) inicjatora plebiscytu Piotra
Guziała w programie Moniki Olejnik. Zrobił na mnie dobre wrażenie. Był
kulturalny i przygotowany merytorycznie, w odróżnieniu od interlokutora -
Daniela Olbrychskiego - który był tylko kulturalny. Dziwię się również
moim znajomym na fejsbuku - ludziom myślącym, niezależnym, a jednak bez
zastanowienia powtarzającym banialuki głoszone przez politruków PO. Cóż
się stanie, jak przez rok stolicą będzie kierował komisarz? Przecież
zostanie nim zapewne ktoś z otoczenia obecnej prezydent, więc jakichś
wielkich kosztów Warszawa z tego tytułu nie poniesie. A zysk dla
podniesienia morale społeczeństwa ewidentny - oddolne poskromienie
arogancji władzy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz - tyle mnie dzieli od katastrofy.
Za
dwa lata wybory parlamentarne. PO w obecnej strukturze nie ma szans na
pozostanie partią rządzącą. Kolej przyszła na lewicę, ale ta zwaśniona
na tle personalnym (jak prawica 20 lat temu), nie chce wziąć władzy
leżącej "na ulicy". Wygra - podszywające się pod hasła lewicowe - PiS,
to pewne. Chodzi teraz o to, aby nie mogło rządzić samodzielnie, bo
wtedy czeka Polskę dyktatura satrapy Kaczyńskiego. W Toruniu szara
eminencja polskiej polityki - Tadeusz Rydzyk - w każdej chwili jest w
stanie skrzyknąć 1,5 do 2 mln. szabel. Pójdą do boju wyborczego karnie,
bo mają za to obiecaną wieczność w niebiosach. Elektorat ten powiększy
spauperyzowane społeczeństwo ściany wschodniej. Przeciwwagą dla
zwolenników PiSu będzie inteligencja trzeciego wieku (bo my mamy
zakodowane "w centrali" chodzenie na wybory, choćby po to aby oddać
pustą kartę); zabiegane pokolenie średnie w mniejszości, bo może mieć w
dniu wyborów akurat ważniejsze zajęcia - np. grillowanie. Siłą, która
może przeważyć szalę jest oczywiście młodzież. Ale ona nie dość, że musi
brać udział w "wyścigu szczurów" aby żyć na jakim-takim poziomie, to
jeszcze od lat jest indoktrynowana dogmatami religijnymi. Z jednej
strony karmiona mało zrozumiałym w dzisiejszych czasach hasłem: "Bóg,
honor, Ojczyzna", z drugiej zauważająca upadek autorytetów z Janem
Pawłem II na czele. A na dodatek brakuje jednoznacznej informacji czy
patriota chodzi na wybory, czy wręcz przeciwnie.
Czarno to widzę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz