Wpis opublikowany 8.12.2013
OSTRYGA to niepowtarzalny małż. Jest tajemnicza, cenna i wyśmienita. Jej zmysłowy kształt, delikatny miąższ oraz smak, od zawsze fascynował ludzi. Wygląda niepozornie. Zamknięta w perłowej muszli i przytwierdzona do skały - nie widzi ani nie słyszy. Jest hermafrodytą, czyli potrafi zmieniać płeć w zależności od wieku. Stąd postrzegana jest od zawsze jako niekwestionowany afrodyzjak. Już starożytni Grecy i Rzymianie spożywali duże ilości tych małży na surowo. Cesarz Witeliusz - znany z obżarstwa - zjadał ich nawet 1200 dziennie (chyba hagiografowie deko przesadzili!). Casanova był przekonany o cudownej mocy ostryg i wykorzystywał je w miłosnych igraszkach. Polegały one na tym, że upuszczał mięczaka w dekolt wybranki, po czym wyjmował go ustami i w pocałunku dzielił małża z ukochaną.
Spożywanie ostryg rozluźnia napięcie emocjonalne nie zwiotczając mięśni. Łagodzi obyczaje. Powoduje przypływ fantazji i humoru, objawiający się niezwykłą frywolnością konwersacji. Pozwala pozbyć się nieznośnych konwenansów. Wywołuje efekt "maślanych oczu", zagnieżdża motyle w brzuchu. O ekscytującym mrowieniu całego ciała nawet nie wspomnę. Podawać jako przystawkę bądź danie główne (a najlepiej jedno i drugie), na nieformalnych konwentyklach koedukacyjnych.
Sprawdziłem - to naprawdę działa!!!
Przyjaciółki z Akademii Loretańskiej
/Fot. Leszek Grabowski/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz