niedziela, 25 marca 2018

KARUZELA

Artykuł opublikowany 20.04.2015



CZESŁAW MIŁOSZ

Campo di Fiori

W Rzymie na Campo Di Fiori

Kosze oliwek i cytryn
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki,
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali płatki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język ich stał się nam obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.


Warszawa - Wielkanoc, 1943


Po opublikowaniu powyższego wiersza Czesław Miłosz był wielokrotnie atakowany za to, że fikcją literacką kala dobre imię Warszawiaków.


Genezę powstania wiersza przybliża poeta w artykule pt. "Karuzela", który ukazał się 5 października 2003 r. w "Tygodniku Powszechnym":

"Jechaliśmy z Janką w niedzielę wielkanocną na Bielany z wizytą do Jerzego Andrzejewskiego. Tramwaj na dość długo zatrzymał się przy placu Krasińskich i widziałem kręcącą się karuzelę łańcuchową i wzlatujące na niej pary. Słyszałem też komentarze do tego, co działo się za murem getta, w rodzaju: 'O, spadł'. Nie wymyśliłem więc tej sceny. Po przyjeździe do Andrzejewskiego opowiedziałem mu o tym, co widziałem i ślad tego być może zachował się w opowiadaniu Andrzejewskiego 'Wielki Tydzień'. Nie byłem jedynym świadkiem, byli inni, dotychczas żyjący. (...)Kontrast pomiędzy zabawą z tej strony muru i pożarami z tamtej był dostatecznie wstrząsający, żeby podyktować mój wiersz. (...) Nie miałem przecież żadnej intencji wymierzonej przeciwko bawiącemu się tłumowi. (...) Chodziło mi o nieuniknione zderzenie zbiorowości z indywidualną tragedią, czyli o samotność ginących".
 
Ci "inni, dotychczas żyjący" (2003), którym obraz bezmyślnie zabawiającej się młodzieży utkwił w pamięci to: Nathan Gross,  prof. Feliks Tych, Irena Sendlerowa.
Prof. Zbigniew Wójcik w liście opublikowanym w "Życiu Warszawy" z 14 maja 1993 r. pisze:
"Pragnę poinformować, że karuzela kręciła się mniej więcej między miejscem, gdzie stoi pomnik Powstania Warszawskiego, a ul. Świętojerską. Gotów jestem zeznać to pod przysięgą, gdyby zaistniała taka konieczność".

Zdjęcie nieznanego autora z książki Anki Grupińskiej "Ciągle po kole", wydanej w 2000 r. Opis: - "Ulica Bonifraterska - tyły domów walczącego getta. Na pierwszym planie - działko armatnie i słynna karuzela. Kwiecień lub maj 1943".

Prawdopodobnie Miłosz widział jednak inną karuzelę, ustawioną w okolicy placu Krasińskich nieopodal płonącego getta, tuż przed świętami wielkanocnymi 1943. Jestem najdalszy od wyciągania pochopnych wniosków z faktu korzystania przez młodzież z atrakcji ogólnie dostępnych w czasie pokoju. Wojna trwała długo, więc tęsknota za normalnością była czymś naturalnym i zrozumiałym. Ci, którzy niefrasobliwie zabawiali się w atmosferze trwającej nieopodal tragedii, nie mogą być w żadnej mierze grupą reprezentatywną, oddającą nastroje Polaków w stolicy. Nazbyt pospieszne uogólnienia bywają często niesprawiedliwe. Tym niemniej należy pamiętać, że postawa warszawiaków wobec żydowskiej insurekcji była zróżnicowana. Drobnomieszczaństwo i lumpenproletariat, dające wiarę ONR-owskiej propagandzie zachowywali się obojętnie, a jednostki nawet haniebnie. Organizacje niepodległościowe, oprócz słów otuchy, nie mogły przyjść z czynną pomocą powstańcom, bo nie były do tego przygotowane. Osamotnieni bojownicy żydowscy zostali skazani na zagładę.



Żydowska ludność cywilna schwytana podczas tłumienia powstania. Oryginalny niemiecki podpis: „Siłą wyciągnięci z bunkrów” (fotografie z raportu Stroopa)


Od lata 1942 w wyniku wielkiej akcji wysiedleńczej wywieziono - głównie do obozu zagłady w Treblince - 310 tys. Żydów. 100 tys. zginęło w Warszawie. Getto zostało zlikwidowane po upadku powstania w maju w 1943.
 
Ostatni etap exodusu warszawskich Żydów opisuje poeta, autor piosenek i tekstów kabaretowych (w tym niezapomnianego szlagieru "Panna Andzia ma wychodne") Władysław Szlengel. Nawet w obliczu niewyobrażalnej zbrodni na swoim narodzie stać go było na gorzki sarkazm.


WŁADYSŁAW SZLENGEL

Mała Stacja Treblinki
Na szlaku Tłuszcz-Warszawa,
z dworca Warschau-Ost
wyjeżdża się szynami
i jedzie się na wprost...
I podróż trwa czasami
pięć godzin i trzy ćwierci,
a czasami trwa ta jazda
całe życie aż do śmierci...
 

A stacja jest maleńka
i rosną trzy choinki,
i napis jest zwyczajny:
tu stacja Treblinki.
 

I nie ma nawet kasy
ani bagażowego,
za milion nie dostaniesz
biletu powrotnego...
 

Nie czeka nikt na stacji
i nikt nie macha chustką,
i cisza tylko wisi,
i wita głuchą pustką.
 

I milczy słup stacyjny,
i milczą trzy choinki,
i milczy czarny napis,
że... stacja Treblinki.
 

I tylko wisi z dawna
(reklama w każdym razie)
zniszczony stary napis:
"Gotujcie na gazie."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz