Surfuję sobie wczoraj po Fb. i trafiam na wpis mojego wirtualnego znajomego - Antoniego Styrczuli.
Przecieram oczy, bo atakuje islam argumentami zaczerpniętymi z arsenału krytyków chrześcijaństwa. Dość dziwacznie to brzmi...
Antoni Styrczula
Fot. foter.com
Lubię czytać wpisy Antoniego, chociaż światopoglądowo różnimy się diametralnie. Jego komentarze nie są tak pryncypialne i aroganckie jak niektórych współczesnych publicystów katolickich, nie wspominając o hierarchach. Nawet niekiedy krytykuje historyczne zdarzenia z Kościołem kat. w roli głównej.
W powyższym tekście dał się jednak ponieść hipokryzji, która najpewniej zagnieździła się w jego podświadomości, jako ślad po studiach na Wydziale Filozoficznym Towarzystwa Jezusowego w Krakowie. A końcowe zdania muszą brzmieć w uszach poczciwego chrześcijanina (uczonego od dziecka, że panbozia kocha wszystkie swoje owieczki bez wyjątku) jak herezja.
Pierwszy impuls jaki wpadł mi do głowy po przeczytaniu, to przepisać ten tekst zamieniając słowa: - islam na chrześcijaństwo, a Koran na Biblię. I wkleić jako ripostę. Ale najpierw wertuję komentarze. Już w czwartym Elżbieta pisze: -
Nadzieja, że jest jakieś umiarkowane chrześcijaństwo, jest wyłącznie nadzieją ignoranta, który niewiele o nim wie. Wystarczy poczytać Biblię by to pojąć. Jest to i religia i ideologia zawarta w ciasnych dogmatach i niezmiennej tradycji przekonana przy tym o swej absolutnej wyższości umysłowej i moralnej nad niewiernymi. (tyle ode mnie)
Uspokoiłem się... Inni mają podobne skojarzenia. Oznacza to, że nie jestem zajadłym krytykantem dogmatyki religijnej, co niekiedy zarzucają mi interlokutorzy. Mój ateizm jest łagodny jak "oko błękitu". Racjonalny, tolerancyjny dla mitomanów. Wściekłość wywołuje klerykalizm, ale ponieważ dotyczy pospolitych oszustów to sądzę, że jest zrozumiały dla ludzi uczciwych.
Drogi Antoni!
Podczas Triduum Paschalnego - celebrując mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa - porozmawiaj proszę z duchami innowierców pomordowanych przez krzyżowców w wojnach pod auspicjami Watykanu. Z autochtonami Ameryki Południowej i Środkowej, mieczem chrzczonymi przez konkwistadorów. Zamień słówko z Giordanem Bruno, Galileuszem, Łyszczyńskim i tysiącami innych niepokornych, straconych lub więzionych przez Świętą Inkwizycję. Będzie o czym deliberować. Ostatnią czarownicę na ziemiach polskich spalono w 1830. Szacuje się, że barbarzyńcy spod znaku krzyża, w całej historii chrześcijaństwa zamordowali 200 mln. ludzi.
Wpis Elżbiety został skomentowany zagadkowym zdaniem: -
Antoni Styrczula
Coś jakby przebrzmiałe echo Nietzschego
Nie wiem co autor miał na myśli. Nietzsche był wrogiem religii i chrześcijaństwa. Napisał wiele krytycznych tekstów. Być może chodzi Antoniemu o "Deus decit": -
Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi
chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie
kiedykolwiek wyszły z ust oskarżyciela. Jest on w najwyższym stopniu
skorumpowany... z każdej wartości uczynił jej przeciwieństwo, z
każdej prawdy kłamstwo, z każdej prawości nikczemność duszy...
Nazywam chrześcijaństwo jednym wielkim przekleństwem, jednym wielkim wewnętrznym zepsuciem, jednym wielkim instynktem zemsty, dla którego żaden środek nie jest dostatecznie trujący, podstępny, mały; nazywam je jedną, nie dającą się zmyć plamą na honorze ludzkości...
Zakończę moją ulubioną frazą z Nietzschego: -Oto mamy [w Polsce - przyp. mój] kościelną rzeczywistość z kapłaństwem, teologią, kultem, sakramentem i majątkami - krótko mówiąc, wszystko to, co zwalczał Jezus z Nazaretu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Antoni Styrczula (ur. 1956) – polski dziennikarz prasowy i radiowy, doradca, w latach 1996-1998 rzecznik prasowy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.