Artykuł opublikowany 7.02.2018
Coraz więcej publicystów dochodzi do wniosku, że aby uzdrowić relacje
społeczne między Polakami nie wystarczy odsunąć od władzy PiS. Należy
przekonywać wyborców o konieczności zmarginalizowania POPiS-u -
nadpartii żyjącej w mutualizmie! Ja tę prawdę lansuję od momentu, gdy
prominentni członkowie gabinetu Tuska - w prywatnych rozmowach - dali
pokaz arogancji, hipokryzji i cynizmu, czyli od roku 2014. To, że PiS
mogło w sposób bezprecedensowy zdemolować mechanizmy charakteryzujące
demokratyczne państwa prawa jest zasługą liberałów. Jarosławowi
Kaczyńskiemu podczas rządów 2005-07 nawet przez myśl nie przeszło, że
kiedyś w demokratycznej Polsce należącej do UE, będzie można Trybunał
Konstytucyjny; sądownictwo; media, etc. sprowadzić do roli narzędzia
służącego interesom jednej partii. Przez dwie kadencje destrukcja
państwa postępowała przy znacznym współudziale Platformy. Tyle, że
proces ten następował w sposób kroczący, a więc słabo zauważalny. PO
dbała o interesy klasy wyższej i częściowo średniej (menadżerów) oraz
funkcjonariuszy Kościoła kat., czyli w sumie o ok. 20% społeczeństwa.
Kompletnie nie interesował ich drugi biegun - rozszerzające się enklawy
ubóstwa (5-12%), ponieważ wykluczeni zazwyczaj nie głosują. Tych
pośrodku, wiążących jeszcze "koniec z końcem" (30%), jak i tych żyjących
w niedostatku (40%) karmiono bezczelną propagandą: - musicie głosować
na nas, bo chociaż jesteśmy do niczego to i tak stanowimy "mniejsze zło"
na tle PiS-u. A w kuluarach sejmowych dygnitarze powtarzali buńczuczną
frazę: - "nie mamy nawet z kim przegrać!". No to po 8 latach dostali
odpowiedź!
Naczelnym zadaniem kolejnych rządów w państwie demokratycznym jest
zapewnienie jego ciągłości. Nie wolno deprecjonować dokonań poprzednich
pokoleń. Władza ma się zajmować teraźniejszością i przyszłością -
przeszłość pozostawiając historykom. IPN powołany przez AWS (popłuczyny
po I "Solidarności"), z której wykluł się później POPiS, od początku
służył doraźnej walce politycznej.
Wojnę polsko-polską będzie można próbować zakończyć po spełnieniu warunków koniecznych: -
• rozwiązać IPN
• renegocjować, a następnie zerwać konkordat
• zlikwidować Senat
• przywrócić w Kodeksie pracy sprawiedliwą równowagę pomiędzy prawami i obowiązkami pracowników i pracodawców
• opodatkować usługi kościelne
• wprowadzić kilkustopniowy podatek progresywny
• sukcesywnie podwyższać kwotę wolną od podatku
•
znowelizować ustawę "500+" tak, aby pomoc od państwa otrzymywały
wszystkie dzieci z ograniczeniem wyznaczonym przez ustalony limit
dochodu na członka rodziny
• podwyższyć wiek emerytalny do 67 lat
Oczywiście
to są zadania na lata, bo trzeba naprawić demolkę, która trwała lata.
Mogą tego dokonać tylko ludzie spoza dzisiejszego parlamentu. Opozycja
parlamentarna nie istnieje. PO będzie w przyszłym sejmie prawdopodobnie
planktonem politycznym z jednocyfrowym poparciem. Jeśli uda im się
połknąć .Nowoczesną, to w porywach mogą liczyć na kilkanaście procent.
Prawica w Polsce osiągnęła już swoje apogeum. Liberalno-konserwatywna
wcześniej, a populistyczna właśnie teraz. PiS poparcia większego od 40%
nie uzyska. Wódz i jego pretorianie - w przyspieszonym kursie -
osiągnęli poziom pychy, pogardy i arogancji poprzedników. Zatem należy
wypatrywać symptomów upadku. Nie wiem jak ten proces rozłoży się w
czasie, ale mam cichą nadzieję (popartą racjonalnymi przesłankami), że
Zjednoczona Prawica w dzisiejszym kształcie nie uzyska mandatu do
samodzielnego rządzenia w najbliższych wyborach parlamentarnych. Ergo
odwrót ku lepszemu!
Naturalną koleją losu przyszłe lata to będzie
czas odrodzenia lewicy. Mamy Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra
Ikonowicza; partię Razem; Inicjatywę Polską; Zielonych; OPZZ. SLD
zdradziło swoich wyborców, ale i tam jest wielu oddanych społeczników.
Trzeba tylko pozbyć się dinozaurów ze stajni Leszka Millera i będzie
git.
Apeluję do wyborców nie dotkniętych syndromem POPiS-u -
wzmóżcie swoją aktywność. Szukajcie programów partii spoza głównego
nurtu postsolidarnościowej prawicy. Wymaga to wysiłku, albowiem
telewizje o zasięgu ogólnopolskim są niestety tubą propagandową
beneficjentów zatęchłego od kilkunastu lat układu. Młodzi - nie
pozwólcie wciskać sobie kitu. Pytajcie rodziców, dziadków jak to się w
tym PRL-u żyło. To prawda, że Polska nie była suwerenna (zresztą teraz
też nie jest). Swobody obywatelskie były ograniczone. Mnie najbardziej
przeszkadzała cenzura publikacji i widowisk. Trzeba jednak uczciwie
zaznaczyć, że dotyczyło to sfery publicznej o szerokim zasięgu. W pracy;
szkole; sklepie; etc., krytykowaliśmy głośno "naszą partię", Związek
Radziecki, poszczególnych przywódców i ówczesna władza nikogo za to na
Sybir nie zsyłała. Określanie dziejów Polski Ludowej pasmem terroru
władz wobec społeczeństwa - bez wyraźnego wyodrębnienia czasów
stalinowskich - jest bezczelnym łgarstwem! Retorykę taką lansują
politycy posolidarnościowego chowu, cierpiący na brak styropianu w
życiorysie. Urodzeni w latach 70 i 80 XX wieku próbują na siłę
wmanewrować się w martyrologię, której nie doznali.
JERZY DOMAŃSKI
Łachudry do czarnej dziury
Nie odpuszczajcie. Nie pozwólcie,
by bezrozumne łachudry łamały wasze prawa i pluły na życiorysy. Milcząc
i nie reagując na kretyńskie opisy PRL, rozzuchwalacie fałszerzy waszego
życia. Hasają bezkarnie i opluwają was za wasze pieniądze.
Z państwowego budżetu czerpią, ile tylko zechcą, IPN, media publiczne
i prywatne powiązane interesami z partią władzy oraz setki przybudówek,
które rozmnożyły się jak nigdy wcześniej. Wiele struktur, masa etatów,
tysiące imprez, a wszystkie w identycznym tonie. Tak jakby partyturę
napisał im jeden kompozytor. Prymitywny, znający tylko kilka nut,
ale dobrze wiedzący, czego oczekuje najważniejszy dyrygent.
Od 13 lat rządzące partie czerpią
z dorobku PRL pełnymi garściami. A jednocześnie trzymają w tych łapach
bejsbole i okładają nimi wszystko, co było przez 44 lata. Jak wyglądała
Warszawa w 1945 r.? Gdy w sierpniu 1944 r. umierająca stolica czekała
na wojska radzieckie, to na co czekano? Na nowe zniewolenie? Czy na
wyzwolenie? Czy Kraków uratowany przez te wojska od zniszczenia padł
ofiarą zniewolenia? Jak określić naród, który daje sobie narzucić
tak załgany opis tamtych czasów? Ci, którzy pamiętają, jak było,
odchodzą już z tego świata. I najczęściej machają ręką na te brednie. Bo
nie widzą sojuszników do wojowania z fałszerzami. Ale ci sponiewierani
ludzie nie mogą zostać bez wsparcia. Muszą usłyszeć i zobaczyć, że nie
ma zgody na łamanie praw milionów Polaków. Kłamcy i fałszerze historii
mają przecież nazwiska. A kariery polityczne zrobili dzięki wyborcom,
wśród których byli też ci oszukani przez politykę historyczną PO i PiS.
Najwyższa pora, by ocenić własne
wybory. I zobaczyć, co politycy zrobili z historią Polski. Ilu wśród
nich jest głosicieli tezy o PRL jako czarnej dziurze? Ilu takich jak
Tusk, który kłamał w sprawie Gdańska, albo Bielecki, który kłamał
w sprawie strat wojennych? A już w PiS jest takich cała armia.
Jeśli pokolenia, które odbudowały
Warszawę i setki innych miast, zagospodarowały ziemie zachodnie
i północne, nie chcą być dalej biernymi ofiarami wojny domowej, jaką
z nimi toczą PiS i PO, muszą zrobić pierwszy krok ku zmianie.
Ani jednego głosu na polityków czy partie, które kłamią w sprawie PRL. Niech szukają wyborców u siebie.
Dość poniewierania i kłamstw. W tym
roku zaczyna się seria wyborów. Miliony ofiar polityki IPN i bezrozumnej
prawicy mogą wysłać te partie i te struktury do czarnej dziury.
Tej dziury, którą prawicowcy tak pokochali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz